poniedziałek, 27 października 2014

Szachrajka



Jan Brzechwa, znakomity poeta, pozostawił wiele wspaniałych wierszy dla dzieci. Ukoronowaniem tej twórczości jest na pewne  poemat o Pchle, nazwanej przez niego Szachrajką. Urzeczony jego pisarstwem dziecięcym spróbował autor własnej siły w tej dziedzinie, jako że swego czasu (w stanie wojennym) sam spłodził kilka "koszlawych" bajek "zwierzęcych", jako satyry na władców niegodziwych. Tym razem jest to historia dalszych  psot i przygód bohaterki Jana Brzechwy.

                           Nowe przygody Pchły Szachrajki

W pewnym domku na przedmieściu
Rezydencja pchla się  mieści.
Pewna dama w tym przybytku
Mieszka sobie w  szyku, w zbytku.
Ogród w koło jest zadbany.
Nie zabrakło też altany.
Kwiatów całe kwitnie mrowie.
Ogród chwali każdy człowiek.
Nie zabrakło też fontanny.
Biję w górę w czas poranny.
Gdy gorąco dzionek chłodzi.
Podziwiają starzy, młodzi.

A ta Pchła to jest Szachrajka,
Która gości często w bajkach.
Rezydencja tu się mieści
Pchełki naszej z tej powieści.
Służbę ma do dyspozycji
I opiekę ma policji.
Bo  Szachrajka znaczna postać.
Nikt nie może jej tu sprostać.
Ma szacunek w otoczeniu.
Spryt, jej mądrość, każdy ceni.

Ma do usług służby liczne,
Polskie jak i zagraniczne.
Mrówki służą do sprzątania,
Dwie biedronki, śliczne panie,
Służą jej za damy dworu.
Towarzystwa są podporą.
A zaś śliczne pszczółki złote
Pielęgnują sad z ochotą.
Życie płynie jej jak w bajce,
Naszej pchełce, Pchle Szachrajce.

Pewnej nocy naszej pannie
Się zachciało kapać w wannie.
Zaraz z rana, po śniadaniu,
Kąpiel jej gotują panie,
Co jej służą w toalecie.
Pchełka chce być piękna przecie.
Komarzyce, pchełki służki,
Niosą kawkę jej do łóżka.
Potem w wannę Pchełka wskoczy.
Wszystkie członki w  wodzie moczy.

Służki myją ciałko Pchliska,
Bo dziś chce jak słońce błyskać.
Myją plecy i nóżęta.
Pchełka ma być  bardzo piękna.
I skrzydełka przecierają.
Dziś szczególnie błyszczeć mają.
Pchlim szamponem myją głowę.
Ręcznik zaś ma być frotowy.
Potem wzywa fryzjera.
Ten fryzurę jej dobiera.
Teraz służba stroi damę,
Bo się ubrać nie chce sama.
Bo od czego damy dworu.
Stroją Pchełkę do wieczoru.
 Ma kaprysów Pchła bez liku.
Dzisiaj ma być pełna szyku.
Kolia złota z niej uczyni,
Że jest  strojna jak hrabini.

Po co cały ten ambaras?
Się wyjaśni wszystko zaraz.
Panna Pchełka na wydaniu.
Przed jej domem  czeka na nią
Pan wytworny w drogim aucie.
Wkrótce znajda się na raucie.
Tam ogłoszą zaręczyny.
Zazdrość padnie na dziewczyny.
Bo Szachrajka wraz z komarem
Tworzą zgraną z sobą parę.
Komar wielki pan z wigorem,
Ujrzał pchełkę przed jej dworem,
Weną wielka doń zapałał.
Tajemnica w tym jest cała.

A na raucie panów wiele.
Wszyscy  się przed Pchełką ścielą.
Chrabąszcz pełen jest ukłonów,
Choć ma całkiem ładną żonę.
Szerszeń wielki w świecie maczo.
W świecie tym ci wiele  znaczą,
Rządzą się w owadzim  światku.
Wielu boi się gagatków,
Przed Szachrajką prawie klęknie.
Jak ty dziś wyglądasz pięknie.
Komplementów prawi wiele,
Chce być pchełki przyjacielem.
Inni też panowie z łączki
Całus złożą  Pchełce w rączki.

Zaręczyny ogłoszono.
Pchełka dla komara żoną.
Ślub wyznaczą w swoim czasie
I po całym ambarasie

Recytuje pszczółka wierszyk.
Gra orkiestra ,troje świerszczy.
Świat owadzi rusza w tany.
Tańczą z sobą wszystkie stany.
Się orkiestra dwoi troi,
Wszystkie gusta zaspokoi.
Bąk szerszenia w tańcu ściska,
Ćmę podrywa zaś modliszka,
Pasikonik tańczy z osą,                                                    
Fruną obaj pod niebiosa.
Pająk obejmuje czule,
Choć jest groźna, tarantulę.
Każdy owad na tym balu
Nie ma wrogów żadnych wcale.

Nie są gorsze też motyle.
Te nie będą przecież w tyle.
Podfruwają na estradę.
Tajemnicę wszystkim  zdradzę,
Tajemnicę wam uchylę,
Tańce dadzą trzy motyle.
Tańce, co z baletów sławne,
Nowoczesne, tudzież dawne.

Piękne są motyli stroje.
Ja się przeto mocno boje,
Że Szachraja zazdrośnica,
Tańcem ich się nie zachwyca.
Knują pewnie jakąś sztuczkę,
By zaręczyn zepsuć ucztę.

Kelner towarzystwo woła.
Pełno jadła jest na stołach.
Torty, kawka, alkohole,
Rozstawiono to na stole.
Przerywają wszyscy tany.
Każdy chce dziś  być pijany.
Bo do tego stanu duszy.
Coś wewnętrznie wszystkich kusi.
Torta, gdy spożyją wszystkie,
Się zabiorą za kieliszki.

Już pijane towarzycho.
Pośród nich zaś krąży licho.
Wreszcie ktoś, pewnie zazdrośnik,
Komarowi w ucho głosi,
Twa Szachrajka szczwane licho,
Grzeszy zdradą oraz pychą.
Trzymaj się od niej z daleka,
Bo ci zadać może ćwieka.

Komar wielce poruszony,
Nie chce takiej pojąć żony.
I z  Szachrajką mknie do domu.
Przed wszystkimi po kryjomu.
Tu ma miejsce  cena dzika
I od panny swej umyka.
Płacze Pchełka do poduszki.
 Wszystkie jej współczują służki.

Kiedy miną żale gorzkie,
Uspokoi się już troszkę.
Postanawia, się rozerwę,
W swym zmartwieniu zrobię przerwę.

Do kiosku śle wysłańca.
Sprawdzić chce, czy gdzieś są tańce.
Wchodzi w grę i może  kino.
Z dobrych filmów kina słyną.
Już gazetę goniec niesie.
Tak rozrywki pchełce chce się.
Może teatr, czy opera.
Pchełka z tego coś wybiera.

Postanawia, teatr tańca.
Śle po bilet więc wysłańca.
Strój dobiera sobie przeto.
Wszak gustowną jest kobietą.

Sukieneczka wręcz balowa.
Jest prześliczna, brak mi słowa.
Pantofelki na obcasie,
Dobry guścik przecież ma się.
Prosi swego fryzjera,
Uczesanie niech dobiera.
Jeszcze tylko kapelusik.
Niech urodą swoją kusi.

Już ubrana, a wysłaniec:
Nie dla pani dzisiaj taniec.
Informacje taką niesie.
Brak biletów, płakać chce się.
Trudna rada, pójdzie w ciemno.
Nie ominie ją przyjemność.

A w teatrze pełno ludu.
Może dozna pchełka cudu?
Widzi młodzian, który słynie,
Że paradną ma czuprynę.
Jednym susem już schowana
W lokach bujnych tego pana.

I w ten sposób jest na sali.
Widzów wielu w pełnej gali.
Siada sobie w pierwszym rzędzie.
Co to będzie, co to będzie.

Jakiś łysol pchełkę gani.
 Moje miejsce proszę pani.
Proszę mi pokazać bilet,
Jeden skok prawie na milę,
Już Szachrajka w innej części,
Sukieneczką swoją chrzęści

Postanawia swoją drogą
Zemstę temu panu srogą.
Myśli, ja się usadowię
Wprost na łysej jego głowie.
Lecz ten czuje tam łechtanie.
Co się stało drogi panie?

Ręką macha nad łysiną.                                             
Panie mu uwagi czynią,
Też psotnica na nos siada.
Jak przegonić tego gada.
Wreszcie siada mu na uchu,
Co przeszkadza mu  to  w słuchu.
Siada z lewa, siada z prawa.
Bawi ją taka zabawa.

Pan stukrotnie się opędza.
Co za wstrętną pchła jest jędzą.
A widzowie rozbawieni.
Pan ze złości się czerwieni.
Pan opędza się tak srodze,
Że się znalazł na podłodze.

Śmiechu było co  niemiara.
Lecz od Pchełki panie wara.
Tak to było w akcie pierwszym.
Prawda jest to jak najszczersza.

A na przerwie przy bufecie,
Jak w zwyczaju jest to w świecie,
Pije kawkę z filiżanki,
Wypatruje koleżanki.

Lecz w pobliżu stoi młodzian
W eleganckim stroju odzian.
Zerka ku naszej panience
I bukiecik trzyma w ręce.
 Zastanawia się głęboko.
Ku Szachrajce błyska oko.

Dzwonią, aby wejść na salę.
Pchełka wkracza tam niedbale.
Śledzi, czy wciąż na nią zerka,
Czy w nim jest jakaś usterka?
Czy pasował by jej wiekiem,
Jakim może być człowiekiem?

Postanawia więc  zabłysnąć.
Chce się za kulisy wcisnąć.
Niech ukryję ją kotara,
Stąd wystąpić się postara.

Gdy orkiestry zabrzmią dźwięki,
Brzeg uniesie swej sukienki.
Na estradę śmiało wkroczy.
Widzom zalśnią wtedy oczy,
Gdy usłyszą arię śpiewną.
Sukces wielki jest na pewno.

Lecz orkiestra przy jej śpiewie,
Jak wtórować ma jej nie wie.
Krzyk podniosły zaś chórzystki,
Zakrzyczały Pchełkę wszystkie.
Takie było zamieszanie,
Że uciekły wszystkie panie
I  dzieciska i panowie.
Nie pozostał żaden człowiek.

Pan dyrektor wkracza w sprawę.
Grzeczny był dla Pchełki nawet.
Talent pani bardzo rzadki.
By uniknąć takiej wpadki,
Uczyć musisz się uparcie,
Potem staniesz tu na starcie.
Klęska przyszła i nauka,
Bo śpiewanie wielka sztuka.      

Wraca panna do mieszkania.
Cała służba czeka na nią.
Wypatruje za taksówką.
Jest. Kierowcą jest pan mrówka.
Zwierza mu się pode drogą,
Dziś przeżyła wielką trwogę.
Ten pociesza ją jak może,
Pomóż pchełce panie Boże.
Mądre jej udziela rady.
Nie rozpaczaj bez przesady.
Się  usilnie uczyć  trzeba.
By w operze pięknie śpiewać,

Rozpacz Pchełki już minęła,
Więc zabiera się do dzieła.
Ma pomysłów całe mrowie.
Aż się kręci z tego w głowie.
Ja pokaże, co ja umiem,
Na mój występ przyjdą tłumnie.
Będę sławna jak ta Callas,
I zaproszą mnie do Dallas.

Uczyć  nie ma się ochoty,
Bo jej w głowie tylko psoty.
Wymyśliła fortel taki,
Wszak śpiewają pięknie ptaki .

Zakupiła urządzenie.
Nawet po niewielkiej cenie.
Zamówiła arii kilka.
Nagrać słowik  ma i wilga.
Potem Pchełki zausznicy,
Instalują w tajemnicy,
Głośnik za kotarą w sali.
Koncert będzie pełen gali.

Występ zaczął się o czasie.
Pchła wystąpi w pełnej krasie,
W lśniącym stroju w pelerynie,
Z czego przecież ród pchli słynie.
Cała suknia jest w perełkach,
Brylanciki na skrzydełkach.                                            
Kilka minut jeszcze minie.
Nim Szachrajka dziś zasłynie.

Już zajęła stanowisko.
Kłania się publice nisko.
Brzmią oklaski przywitalne,                                      
Pan dyrektor mówkę palnie.
Już z estrady płyną pieśni.
Nikt o takich nigdy nie śnił.

Jedna aria, aria druga,
Jedna krótsza,  inna długa,
Jedna koloraturowa,
Inna prawie że basowa.
Skala głosu jak i Sumak.
Pan dyrektor się zadumał.
Co za talent, co za skala,
Czeka pewnie ją La Scala,

Po koncercie kwiatów pęki.
Sala składa jej podzięki.
A oklasków co niemiara.
Pan dziennikarz zaś się stara,
O wywiadzik do gazety.
Innym razem, dziś niestety,
Muszą mój oszczędzać głosik,
Dziś się nadwyrężył cosik.

Szachrajeczka zmyka z sali.
Przyjaciele jej się bali,
Wyda się mistyfikacja,
Do więzienia pójdzie gracja.
Więc porwali ją w tri miga.
Do kryjówki swojej śmiga.

Sala cała pustoszeje.
A tym czasem co się dzieje?
Trzy minuty ledwo miną,
Z  pustej sceny arie płyną.
Ktoś nacisnął znów klawisze.
Urządzenie przerwie ciszę.

Już wykryto podstęp Pchliska,
Ktoś utraci stanowisko.
Z naszej Pchełki to sto pociech.
Pchła i służba jej chichocze.

Przyszły sobie dni deszczowe.
W taki czas się nudzi człowiek.
Spuszcza Pchełka nos na kwintę.
Zagrałaby  w karty, w winta.
Baśka wchodzi w grę lub brydzik.
W grach tych zagrać się nie wstydzi.
Tatuś  pewnych ją nauczył
Oszukańczych różnych sztuczek.

Służba dwoi się i troi.
W najpiękniejszą suknie stroi.
 Szal zarzuci na sukienkę,
Parasolkę trzyma w ręku.                        

Jeszcze dzisiaj będzie  w klubie.
Ku partnerów zagra zgubie.
Bowiem Pchełka to przechera,
Ograć wszystkich chce do zera.

Portier wita uniżenie.
Tacy goście w wielkiej cenie.
Towarzyszy Pchełce muszka,
Najwierniejsza pchełki służka.

Pchła poleca jej zadanie
Ważne w kartach niesłychanie.
Niechaj hasa gdzieś w pobliżu,
Raz wysoko a raz niżej,
Wzrokiem w karty niechaj mierzy.
Szepnie w ucho, co  partnerzy
Za  walory mają w kartach.
Pożyteczna taka warta.

W pierwszej partii już pokera
Wszystkich ogra wprost do zera.
Każda partia jej zwycięska.
Graczom pchełki grozi klęska.
Pchełka stawki wciąż podnosi.
Całą pulę dziś zakosi.

Gdy ograła wszystkich graczy,
Mówi jutro się zobaczym.
Na grę dzisiaj już ochoty
Nie mam, wracam więc  z powrotem
Razem z wierną swoją muszką,
Z najwierniejszych wierną służką.
Tajemnica w tym się mieści,
Że Szachrajka gra bez cześci.

Gdy nadejdą dni lipcowe,
Każdy się wybiera człowiek
W góry albo nad jeziora.
Lipiec to najlepsza pora,
By odpocząć, nabrać siły.
Odpoczynek wszystkim miły.

Spakowała garderobę.
Pakowała całą dobę.
W jednym kufrze pantofelki.
Ma ich wybór bardzo wielki.
Płaskie i na obcasiku.
Wzorów u niej jest bez liku.

W innym pudle kapelusze.
Tutaj wszystkim wyznać murze.
W kapeluszu jej do twarzy,
Gdy okazja się przydarzy,
To założy kapelusik,
Kiedy deszczyk świat poprószy.

Kapelusze,  choć nie modne,
Też się zdadzą na dni chłodne.
I sukienki spakowane.
Pracę kończy, świta ranek.

A w tym  pakowania dziele
Są pomocą przyjaciele.
Mrówki spakowały stroje.
Było ich tam dwie lub troje.

Pracowały i motyle.
Nie chcą być  z pomocą w tyle.
Pomagały także baki,
Co mieszkają z brzegu łąki.                       
Takie było zamieszanie.
Wszystkie się zmęczyły panie.

Gdy pakunki są gotowe,
Pchełka łapie się za głowę.
A pierścionki i korale?
W uzdrowisku będą bale,
A na balu bez ozdoby,
Goście powiedzieli co by.
Biorą się do dzieła muszki.
Bo to też są Pchełki służki.
Układają do kasetki
Koraliki bransoletki.

Wreszcie gdy skończyły pracę,
Kamerdyner wnosi  tace.
Szampan wnosi i pucharki.
Szampan najprzedniejszej marki.
Się należy poczęstunek,
Torcik i najlepszy trunek.

Zadziwiły się motyle,
Że pakunków jest aż tyle.
Wynajęto całą Nyskę,
Aby zabrać kufry  wszystkie.

Aż potrzebny był bagażnik.
A pilnował paków strażnik.
Wagon doczepiono z tyłu.
Co za ciężar, grób mogiła.
Cały przedział był dla gracji.
Pociąg ledwo ruszył z stacji.

Jest na wczasach Pchła Szachrajka
Nad jeziorem w Mikołajkach.
Rankiem zjada danie mleczne.
Kelner wita bardzo grzecznie.
Zaraz potem na wycieczkę
Się udała na łódeczce.

Paraduje na przystani.
Pierś zakrywa ledwo stanik.
A na brzuszku bardzo kuse
Ukrywają coś desusy.
Wnet pojawi się na plaży
Młodych kilku cud żeglarzy,
Podziwiają zgrabną Pchełkę
Tak dorodną, jak perełka.

A zaś okoliczne panie
Wcale nie są miłe dla niej.
Żadna z pań się nie zachwyca.
Z Pchlicy co za bezwstydnica.
Jakim prawem, Pchełkę ganią.
Krzywo patrzą wszystkie na nią
Pchełka zatem knuje spisek.
Zastosuje go już dzisiaj.

Wczasowiczów aż połówka
Płynie sobie na żaglówkach.
Panie w słońcu prażą ciała.
Pchełka zatem się udała
Do hotelu i w pokojach
Zgotowała psoty swoje.

Puste całkiem są pokoje.
Pozamienia damom stroje,
Potajemnie w szafach szpera.
Taka z pchełki jest przechera.
Tej podłoży stroje innej,
Tamtej zmieni na dziecinne,
Wszystkim paniom  pantofelki
Wymieszała w chaos wielki.
Zejdą panie się wieczorem,
Będzie zamieszanie spore.

Na wieczornej zatem gali
Sama Pchełka jest na sali.
Wkoło niej jest panów mrowie.
Dziwią się wszyscy się panowie,
Dziwią się, a gdzie partnerka.
Każdy więc  na pchełkę zerka,
Każdy by z nią tańczyć rady.
Nie ma zatem innej rady,
Jak w kolejce się ustawić,
Aby z Pchełka się zabawić.

Jest Szachrajka glorii pełna.
Zemsta jej się dzisiaj spełnia.
Lecz panowie są zazdrośni.
Spory toczą coraz głośniej.
Ten chce pierwszy, tamten pierwszy.
Mimo chęci jak najszczerszej,
Jednak Pchełka nie jest wstanie
 Ofiarować wszystkim taniec

Nagle wkroczą niespodzianie
Na bal wszystkie inne panie.
Że ubrane są pokracznie,
Śmieszny bal się teraz zacznie.

Pchełka widzi co się święci,
Już na tańce nie ma chęci.                        
A te widząc dziewczę śliczne,
Wiedzą, kto im sprawił liczne
Psoty tego dziś  wieczora.
Teraz dla nich zemsty pora.

Zanim jednak się zabiorą                                    
I Pchełeczkę setnie spiorą,
Jeden sus i już jej nie ma.
Gdzie jej szukać ,to dylemat.

Tak skończyły się wywczasy.
Myśli Pchełka, ja tymczasem
Na wycieczkę się zapiszę,
Jutro albo jeszcze dzisiaj.
Na stateczek na przystani
Bilet kupi nasza pani.

Pan kapitan jest przy sterze,
Statek już rozpędu bierze.
Fale pruje, jak lew morski.
Pan kapitan nader dworski.
Pchełce prawi komplementy,
Choć ma żonę, to nie święty.

Pchełka się do niego wdzięczy.
Chce przy sterze go wyręczyć.
Niech pokręcić da jej sterem.
Będzie drugim oficerem.
Sternik statku uległ pannie,
Instruuje ją starannie.
Ta więc sterem manewruje,
Statek chyżo fale pruje.

U Szachrajki umysł ścisły,
Więc Szachrajka ma pomysły,
Sterem w lewo, sterem w prawo.
Ubawiona tą zabawą,
Coraz śmielej włada sterem,
Jest wszak drugim oficerem.

Co się działo na tym jachcie,
Opowiedzieć nawet strach jest.
Torsje gnębi ą pasażerów.
Weźcie Pchełkę precz od sterów.
Ta króluje zaś w kokpicie,
Jest w żywiole swego życia.

Zupa w  kuchni wykipiała,
Kuchnia jest zalana cała.
Choć kucharze bardzo dzielni,
Pieczeń spada im z patelni.
Łyżki  fruną oraz noże.
Co się dzieje Panie Boże.
Deser wpada do jeziora.
Kto z tym wszystkim się upora.
Zaś z butelek się wylało
Alkoholi też nie mało.
Oj ty Pchełko  hamuj trochę,
Spowodujesz katastrofę.

A zaś misiu, co był z pluszu,
On nie stracił animuszu,
Chwyta się poręczy statku,
Jednak wpada na ostatku
Poza burtę i się topi.
 Misia więc ratują chłopi.

Piłka tańczy na pokładzie,
Gdy się jacht na burtę kładzie.
A zaś mama małej Zosi
Pchełkę, co przy sterze, prosi,
Dosyć już takiej zabawie,
Wszyscy mokrzy są już prawie.
Także mojej Zosi lalę,
Ta nie bawi jazda wcale.

Wreszcie wszystkim wam tu wyznam,
Że przed nami jest mielizna.
Więc Szachrajka sterem w lewo.
Woda się na pokład wlewa.
Więc Szachrajka sterem prosto,
Ominęła łach, po prostu.

Wtedy wszyscy  biją brawa.
Chwali ją kapitan nawet.
Jednak statek we wir wpada.
Sąsiad wpada  na sąsiada.
Pan kapitan za ster chwyta,
Oddaj stery mi kobito.
Choć sympatią ciebie darzę,
Ja tu jestem gospodarzem.

Tak skończyła się przygoda.
Nie pomogła ni uroda.
Choć zalotną miała minkę,
Teraz spuszcza nos na kwintę.
Kuracjusze ganią Pchlisko.
Załamania Pchła jest blisko.
Bierze zatem za pas nogi
I opuszcza jachtu progi.
Nastroszyła swe skrzydełka,
W dal odfruwa nasza Pchełka
 
Wraca Pchełka z wczasowiska.
Jest rozpaczy całkiem bliska.
Pocieszenie ślą biedronki,
Ocierają łezki bąki,
Się użala  także ważka.
Twa przygoda jakże straszna.

Patrzy na to zaś z ukosa
Przyjaciółka pchełki osa.
Myśli, myśli bo ochotę
Ma i pchełce nowa psotę
Chce obmyślić , plan nakreśla.
Uczyć będzie Pchła od września.

Uda się do dyrektorki,
Bo ma wolne wszystkie wtorki.
Może uczyć gimnastyki.
W tym przedmiocie ona z nikim
Równać się nie  może przecie.
Wszyscy wiedzą o tym w świecie.

Już przekracza szkolne progi.                    
Ustępują wszyscy z drogi,
Polonista, fizyk, woźny,
Bo ma pchełka wygląd groźny.
Specjalnością panny skoki.
Skok jest lepszy, gdy wysoki.
Jednak w szkole nikt nie wierzy,
Że da radę tej młodzieży.
Dzisiaj bowiem w każdej szkole
Większość uczni to kibole.

Się do dzieła bierz Pchła.
Fach swój bowiem dobrze zna.
Jej specjalność to pchli skok,
Albo w górę albo w bok
I jak uczyć dobrze wie,
Tego, kto się uczyć chce.

Chłopców stawia w jednym rzędzie.
Nikt rozrabiał mi nie będzie,
Bo go zdzielę mym obuchem
I ukąszę go za uchem.

Więc posłusznie chłopcy stoją.
Pchełka dwoi się i troi.
Najpierw czyni pokaz skoku.
To pod sufit, to do boku.
Potem każdy ma powtórzyć
W bok, do tyłu lub ku górze.
Trenuj trenuj młody człeku,
Sport przystoi w twoim wieku.

Zachwyceni Pchłą mistrzynią,
Przyrzeczenie młodzież czyni.
I trenują tak wytrwale,
Skaczą prawie ku powale,
Skoczą nawet przez  boisko,
Bo mistrzostwa już są blisko.
Co potrafią to pokażą.
O medalach wszyscy marzą

Już zawody, biegi, skoki.
Każdy skok ich jest wysoki.
Nikt wysoko tak nie skakał.
Tajemnica w tym jest jakaś.
Skoki ich są rekordowe.
Na trybunach każdy człowiek
Dziwi się i klaszcze w dłonie.
To sukcesów nie jest koniec.

Teraz skaczą trójskoczkowie.
Czapki z głowy zdjąć panowie.
Brakło miary, aby zmierzyć
Skoki naszych sport-rycerzy.
Rekord za rekordem pada.
Jedna na to tylko rada.
Sędzia niechaj się postara,
Niech się znajdzie dłuższa miara.
Nowy rekord świata pobit.
Medal chłopców pierś ozdobi.

W tyczce także wszystkie skoki
Naszych  chłopców są wysokie.
Przeciwnicy zatroskani,
Rekord biją ci nieznani.
Skąd są u nich te sukcesy,
Pewnie im pomogły biesy?
Znów medale im przypina
Sędzia, kwiaty cud dziewczyna
Wręcza. Darzy ich uśmiechem.
U przegranych wielka niechęć.

Także w innych dyscyplinach
Sędzia medal im przypina.
Dziwią jednak się działacze,
Skąd ta młodzież, co tak skacze.

Zawodnicy są nieznani,
Przy nich zaś jakowaś pani.
Prawie niewidoczna postać.
Trudno nawet się doń dostać,
Bo ta hasa, gdzie popadnie.
Raz u góry a raz na dnie.

Zbierze się komisja wreszcie.
(Zawodnicy się nie cieszcie)
Choć skokami się zachwyca,
Zbada w czym jest tajemnica.
Czy są chłopcy pod dopingiem,
Czy to może sztuczki inne.

Jedna na to tylko rada,
By pantofle chłopców zbadać.
I co się tu okazało?
Tajemnica wyszła cała.
Profesorka gimnastyki
Poleciła im trzewiki
Tak dobrane specjalnie ,
Że przedłużą skoki walnie.
W tym obuwia cała wina,
Że podeszwy na sprężynach.

Więc policję wzywa sędzia.
Niech szukają sprawcę wszędzie.
Lecz Szachrajka w dal uskoczy,
Dokąd ją poniosą oczy.

Co się stało, to się stało.
Znów szachrajstwo się udało.
Wraca do dom pełna dumy.
Tu witają Pchełkę kumy.

Żuk ją chwali, że pomyły.
Na stadionie tak jej wyszły.                      
Mrówki, co jej służą wiernie,
Tak szczęśliwe są niezmiernie,
Tak ją chwalą pod niebiosy,
Że się śmieją z tego osy.
Gra na skrzypkach pasikonik.
Pchełka z szczęścia łzę uroni.
Myśli sobie: dosyć psotek,
Na zabawę mam ochotę.

Chce urządzić wielki festyn.
Będzie jadło i orkiestry,
Dadzą występ i artyści.
Niech marzenie Pchły się ziści.

W środku łąki, pośród trawy,
Te urządzić chce zabawy.
Na początku tego święta
Poczęstuje owadzięta
Wszystkim, co najlepsze w świecie.
A co dobre, przecież wiecie.

Będzie nektar z polnych kwiatków
Dan w kielichach z bzu, z bławatków.
Podarunki od pszczół, miodki.
Soczek z mali także słodki.
Będą jeszcze alkohole
Rozstawione też na stole.
Z jabłek mus, co fermentuje,
Kiedy osa owoc skuje.

Takie będą specjały,
Co uświetnią jubel cały.
Konik polny, komar z trzmielem
Służyć będą za kapelę.

Na estradzie swoje wiersze
Chce wygłosić pewien szerszeń.
On ułożył poem wielki
Na cześć  naszej bohaterki .
Arię chce zaśpiewać świerszczyk.
To do śpiewu owad pierwszy.

Pchełka pierwsza rusza w tany.
Bal się zacznie tańcem znanym.
W pierwszej parze Pchełkę wiedzie
Paź królowej w polonezie.
Mrówka tańczy z panem bąkiem,
Co jest królem całej łąki.
Trzmiel w objęciach panny osy
Wyfruwają pod niebiosy.

Pająk też do zabaw skory,
Choć stał z boku do tej pory.
Prosi muchę, zatańcz ze mną
Razem będzie nam przyjemno.
Ta się boi, ta odmawia.
Pewnie sidła na mnie stawia.
Ten przyrzeka, grzeczny będę.
W tańcu ciebie nie posiędę.

Brać szaleje na parkiecie.
Jak się bawić przecie wiecie.
Goście bawią się do rana,
Bo ferajna z sobą zgrana.
Kiedy ranek zaś zaświta,
W dal pofrunie cała świta.

Pchełka zaś po tym ubawie,
Odpoczywa sobie w trawie.
Mrówki, wierne pchełki służki,
Niosą kawkę do poduszki.
Potem drzemkę sobie utnie,
Bo zmęczona jest okrutnie.
Budzi  koło się południa.
Zaraz służbę swą zatrudnia.
Wrócą razem na pokoje.
Przeglądają Pchełki stroje.
Jaką dziś kreacje włoży,
Gdy wyruszy na świat boży.

Zastanawia się dziś, jaką
Świat zadziwi nową draką.
Znowu wielką ma ochotę
Sprawić ludziom jakąś psotę.
Służba na to jej się zżyma,
Że bez psoty nie wytrzyma.
Radzą jej, daj se już spokój,
Nam dotrzymaj w życiu kroku.
Za uczciwą pracę weź się.
Się ustatkuj w życiu wreszcie.
Ale Pchełka jest uparta.
Słucha szeptów chyba czarta.
Ma na myśli cud rozróbę.
Żeby nie na swoją zgubę!

Pomysł niechaj rzuci ktoś jej,
Żeby o niej było głośniej.
Radzą idź do biblioteki.
Tam gromadzą całe wieki
Ludów mądrość od zarania.
Znajdziesz wiele do czytania.

Jak radzicie tak uczynię.
Chwilek kilka, gdy przeminie,
Już ubrana jak najmodniej,
Jedwab  bluzka, w kratkę spodnie,
Jedzie w miasto konną bryczką,
By widziano, jak jest śliczną.
Gapią się przechodnie na nią.
Jedni chwalą inni ganią.
Konik wiezie bardzo dzielnie,
By z nią dotrzeć przed czytelnie.

Kto to widział, bryczką w mieście.                                  
Wierzcie w to albo nie wierzcie.
Zamierzona to też psotka.
Pchełka przecie nie idiotka,
By z głupoty jechać bryczką.
Pchełka przecież jest księżniczką.
Takie prawo przecież w świecie,
Księżnę wiezie się w karecie.

Zator stworzył się niestety
Za przyczyna tej karety.
Policjanci w całym mieście
Ruch wstrzymali cały wreszcie.
Niech panienka w całej krasie,
Gdzie się udać ma, uda się.

Kopytami konik klapie.
A z chodników patrzą gapie
I rzęsiste biją brawa.
Pchełkę dumą to napawa.
Jakiś tłumek za nią bieży,
To z kamerą reporterzy.
Kłania się więc wszystkim nisko,
Szczęście w pełni,  sława blisko.
Telewizja dziś ukaże
Z jej podróży reportaże.
Celebrytką Pchełka będzie.
Postać jej pokażą wszędzie.
Sława pchełkę od dziś spotka,
Więc przydała się ta psotka.

A w czytelni jak siał makiem
Nakazana wielkim znakiem.
Szeptem prosi   o foliały,
Które w szafach rzędem stały.
Temat, taki ją podnieca,
W którym opisana heca.
Nowych psot chce zgłębić sedno.
Te obecne przy nich zbledną.
Trafia wreszcie na przygody,
Które przeżył kozioł młody.

To historia jest koziołka.
Nie był mądry. Za matołka
Go więc brali przyjaciele.
Przygód przeżył bardzo wiele.
Szukał miasta Pacanowa.
Pchełka  pomóc mu gotowa.

Chciał tam podkuć swe nóżęta,
Lecz gdzie miasto nie pamięta.
Tam kowale w swoich kuźniach,
Choć siarczyście w pracy bluźnią,
Jak w zwyczaju jest kowali,
W kuciu kózek są wytrwali.
Na kopytka kóz podkuwki
Przybijają bez wymówki.

Śle pytanie w Internecie.
Gdzie Pacanów , czy wy wiecie?
Niech ktoś wskaże tam mi drogę,
Sama znaleźć jej nie mogę.
Chociaż skaczę aż pod chmury,
Nie dostrzegam miasta z góry.
Pewnie jest ukryte w lesie.
To nie w moim interesie,
Na szukanie siły tracić,
Jak koziołek w poemacie,
Co pan Kornel go ułożył.
Niech w szukaniu ktoś pomoże.

Informacja zewsząd płynie,
Bo Internet w tej dziedzinie,
Wielkiej wiedzy zbiorowisko.
A Pacanów bardzo blisko.
Położone miasto prawie
Tuż, tuż całkiem przy  Warszawie.

Teraz szuka koziołeczka.
Pasie pewnie się na rzeczką.
Jest zapewne gdzieś tu blisko,
Nie podkute biedaczysko.
Swojej służbie każe szukać,
Do stajenek wszystkich pukać.

Brać owadzia wyfrunęła
I zabrała się do dzieła.
Kto skrzydłami  sprawnie włada
Okolicę całą bada.
Przyjaciółki  Pchełki, baki,
Zlustrowały wszystkie łąki.
Nie próżnują także osy.
Obejrzały sianokosy.
Pszczółki śledzą na swych trasach,
Czy gdzieś kózka nasza hasa.
 Kózki naszej nigdzie nie ma.
W tym jest cały więc dylemat.
Ja pomagać bohaterce.
Pchełka w wielkiej jest rozterce.
Choć raz w życiu się zasłużę.
W psotach żyć nie można dłużej.

Aż przylata motyl tłuścioch,
Co grasuje wciąż w kapiście.
Pani Pchełko, pani Pchełko,
Mam wiadomość bardzo wielką.
W tej kapuście jakieś zwierze.
Powiem pani bardzo szczerze,
Nie znam się na zwierząt rasach,
To jak kózka jakoś hasa.
Jedna tylko na to rada,
Niech no pani sprawę zbada.
Pchełka frunie za motylem.
Reszta za nią trochę w tyle.
Co się wtedy okazało?
Tu znalazły kózkę małą.
W tym zagonie oczywiście
Szczypie sobie kapust liście.                               

Ach ty kózko, wskaż kopytka.
Bez podkówek jest ci brzydko.
Pogłaskały kózce rogi.
Już gotowe są do drogi.
Bractwo całe kózce radzi,
Że do miasta zaprowadzi
Pacanowa, gdzie kowale
 Kozy kują przewspaniale.
Źle szukałaś Pacanowa.
Teraz moja w tym jest głowa,
Byś kózeczko moja miła
W Pacanowie się zjawiła.

Pchła przewodzi kozie w drodze.
Jest zmęczona kózka srodze.
Droga ciągnie się na milę.
Gdy odpocznie sobie chwilę,
Już przekracza kuźni progi.
Demonstruje swoje rogi.
Kowalowi życzy zdrówka.
Chce kopytka mieć w podkówkach.
Zabrał się  mistrz do roboty.
Pobrał miarę z kozy kopyt.
Zgrabne nóżki już podkuwa.
Pchełka nad robotą czuwa.

A zaś Pchełki towarzystwo
Rozpowiada o tym wszystko.
Wieść po Polsce się rozniesie.
Wszystkim kozom podkuć chce się.
Wszystkie kozy z Polski całej.
Na Pacanów cel obrały.

Ustawiły się przed kuźnią.
Kłócą się i sobie  bluźnią.
Każda chce być pierwsza w rzędzie.
Co to będzie, co to będzie.
Kowal kuje bez wytchnienia.
Żadna z kóz to nie docenia.
Biorą kozy się za rogi.
Bój wśród kóz się toczy srogi.
Tej złamano róg w połowie.
Tamtej wyrósł guz na głowie.
Krzyku było co nie miara,
Choć się kowal mocno starał.

Kuje kozy bez wytchnienie.
Nikt tej pracy nie docenia.
Taki zrobił się rewets.
Zrobić trzeba temu krets.
Sprawa ta wygląda groźnie,
Kozy trzeba zamknąć w kozie.
Więc policja w sprawę wkroczy.
Lecz i w kozie bój się toczy.
Porządkowe władze bystre,
Ułożyły długą listę.
Niech porządek zapanuje,
Według listy kowal kuje.

Pchła, choć dobre ma intencje.
Nie pomoże nigdy więcej.
Bo  do czego się zabierze,
Narozrabia bądźmy szczerzy.

Pchła Szachrajka w swej zagrodzie,
Ugościła pchełek młodzież.
Daje wykład tej młodzieży,
Jak zachować się należy,
Aby psocić się dowoli.
Tak lub siak lub jak kto woli.
Uczy całe pokolenie,
Bo nauka w wielkiej cenie.
Niech rozjadą się po świecie.
Psoćcie się, jak tylko chcecie.

Pchła zaś radzi się komara,
Niech doradzić się postara,
Niech troszeczkę się potrudzi,
Co ma robić, by nie nudzić
Się. Świat pełen jest uroków.
Obradują aż do zmroku.

Propozycje padną liczne.
I podróże zagraniczne,
I wycieczka w Himalaje.
Wchodzą w grę i inne kraje.
Samolotem albo statkiem.
Wybierają na ostatku:
W podróż wybierz się  do Stanów.
Bilet jeszcze dzisiaj zamów.

Rada się podoba Pchełce.
Cieszy z rady tej się wielce.
Chce wyglądać bardzo strojnie.
Z dużym gustem i dostojnie.
Znajomego pyta skrzata,
Jaka zdobić ma ją szata.
Radzi jej, że w tamtej nacji,
Strój najlepszy dyplomacji.

Bardzo się  ubiera  godnie,
Marynarka, modne spodnie.
Pchła osoba bardzo bystra
Wygląd prawie ma ministra

Już aeroplan jest gotowy,
Jak spod igły całkiem nowy.
Już w kabinie jest dostojnik.
Stewardesy bardzo strojne,
Kawkę dają i po ciachu.
Pchełka jednak pełna strachu.
Kraj ten dla niej jest nieznany,
Tajemnicze jakieś Stany.
                                                                                                     
Już lądują na lotnisku.
Nie poskąpią  braw ludziska.
Delegacja pchełkę wita.
Już otacza pchełkę świta.
Pewnie to pomyłka jakaś.
Pchlisko jednak  gra chojraka.
Ale będzie z tego draka.

Wiodą ją do wielkiej Sali.
Kongresmeni zasiadali
W swych fotelach rozpostarci.
Czy odwagi Pchełce starczy
Przemówienie im wygłosić?
Już marszałek pchełkę prosi,
Niech zabłyśnie swą oracją
I zadziwi całą nację.

Przykład bierze po Wałęsie.
Sala się od braw aż trzęsie.
Jest na czasie ważny temat,
Spraw ważniejszych w świecie  nie ma.
Każdy człowiek niech szanuje
Świat zwierzęcy, chociaż kłuje
Komar, pchła lub inna mucha.
Zasłuchana  sala słucha.

Kongresmeni się dziwują.
A niech pchełki  im nos kłują.
Wszak to też jest zwierzę boże.
Żeby kłuć  je Pan Bóg stworzył.
Biją więc rzęsiste brawa.
Pchełkę spotka wielka sława.

A tymczasem na lotnisku
Dziwne jakieś widowisko.
LOTEM jakiś gość przylata.
Król wysiada w strojnych szatach.
Nikt nie wita cnego gościa.
Ten zielony jest ze złości,
Ten ze złości nie wytrzymał .
A był to arabski imam.

Wreszcie zjawia się prezydent
I przeprasza za incydent.
Wiodą króla na pokoje.
Służba mu poprawia stroje.
Na bankiecie go hołubią.
Mówią, że go wszyscy lubią.
Przepraszają za Pchły kpinę.
Każda pchła wszak z tego słynie.
Bo obsługa na lotnisku
Z królem pomyliła Pchlisko.
Niechaj Pchłę tę porwie licho.
Pchła do Polski szybko czmycha.

Ma Pchła nowe doświadczenie.
Te przeżycia w wielkiej cenie.
Inny kraj jej poznać chce się.
Bo to w Pchełki interesie.
Poznać siostry poznać braci,
Którzy żyją w innej nacji.
Pełną główkę ma pomysłów.
Zna już kraj, co jest nad Wisłą.
Chce ościenne poznać kraje.
Na Wschód w podróż się udaje.
Zajechała do stolicy.
Na gościnę miłą liczy
W mieście, co nad wielką rzeką
Kopułami lud urzeka.

A tu wojna, wróg napada
Potajemnie na sąsiada.
Rozpytuje się wokoło,
Czemu tu tak niewesoło,
Czemu nikt się nie uśmiecha?
Ależ Pchełka miała pecha.
Nie ostrzegał czemu  nikt jej.
Zachowanie bardzo brzydkie.

Żal jej ludu, co jest bratni.
Znów się znalazł w  wielkiej matni.
Żeby żyło się spokojnie.
Kres położyć trzeba wojnie.
Wici śle więc potajemnie.
Pcheł zwołuje całe plemnie.
Wszyscy pewnie o tym wiecie:
W każdym domu mieszka przecie,
Chociaż jedno skoczne pchlisko.
Na Dunajem i nad Wisłą,
Nad Gangesem i nad Nilem,
Pchłom  upływa życie milej,
Gdy ukąszą kogoś w brodę,
Bo kąsanie ich zawodem,
Albo na nos siądą komuś.
Tak jest prawie w każdym domu.

Więc zlatują rody pchle się
Pod stolica w  wielkim lesie.
Tu Szachrajka w swym żywiole,
Chce odegrać wielka rolę.
Za narodem się ujęła.
Przed pchełkami wielkie dzieła.
Będzie zemsta bardzo sroga.
Atakować mają wroga.
Zakłuć go niemiłosiernie.
Ssawki będą niby  ciernie.
Nie litować się nad wrogiem,
Więc do boju pchełki w drogę.

Już jest pchełek armia cała.
Sto tysięcy pcheł bez mała.
Armię wroga wnet dopadnie.
Skłuje wszystkich najdokładniej.
Swędzić będzie, puchnąć będzie,                                        
Każdy skrawek ciała wszędzie.
Gdzie ukłują swoją ssawką,
Poczęstują jadu dawką.

Już w odwrocie armia wroga.
Padła na nią straszna trwoga.
Uciekają gdzie pieprz rośnie.
Pchełki śmieją się radośnie.
Jest zwycięstwo epokowa.
Ja sam za to dałbym głowę.
Pchła Szachrajka dumy pełna,
Bo jej zamiar dziś się spełnia.
Potem w gali uroczystej
Odznaczono pchełki wszystkie.
Na tej samej także gali,
Krzyż Virtuti Militari,
Pan generał Pchełce przypnie.
Za zasługi jej wybitne.

Dumy pełna wraca z wojny,
Gdy już nastał czas spokojny.                          
Gratulacje Pchełce składa
Sąsiad z lewa sąsiad z prawa.
Wnet się jawią reporterzy,
Niech ujawni wszystkim szczerze,
Jaka walki tajemnica,
Bo świat cały się zachwyca.
Pchełce takie ślą pytania,
Jak się wroga precz przegania.
Pchełka zatem im przysięga,
Że powstanie o tym księga.

A tym czasem pała chęcią
Do zabawy. Coś ją nęci,
By poszaleć sobie w mieście,
Bo jest wolna już nareszcie.
Gdy spełniła szczytne cele,
Zasług u niej bardzo wiele
I zyskała wielką sławę,
Czas nadchodzi na zabawę.

Przyjaciółki strój dobiorą.
Bo ma w szafie  strojów sporo.
Pójdzie w miasto na spacerek.
Kłania się jej ludzi szereg,
Bo jest znana w całym mieście,
Więc oddają wszyscy cześć  jej.

Jest rozrywki dziś spragniona .                   
Co mam wybrać, myśli ona.
Chce uczynić sobie prezent
I się udać na imprezę.
Może jest gdzieś piłka nożna.
Tu kibole, więc  ostrożna
Jest.  Szachrajka zamiar zmieni,
Bo kulturę sobie ceni.
Patrzy w dali namiot jakiś.
Przy namiocie lwy, rumaki,
Tygrys, małpek pełne klatki.
W mieście taki widok rzadki.
Patrzy, widzi szyld niebieski.
Napis głosi "Cyrk Zaleskich".
O to właśnie jest coś dla niej.
Tam zdążają cyrku fani.
W cyrku dobrze się zabawi,
Więc do kasy się ustawi.
Bilet kupi w pierwszym rzędzie.
Stąd najlepiej widzieć będzie.

Na arenie w pierwszej chwili
Trampoliny ustawili.
Linę. Trapez, jest  drabina.
Zaraz ktoś się będzie wspinał,
Spacerował na tej linie,
Zawieszonej na wyżynie.

Na początku piękne panie
Bez wysiłku wejdą na nie.
Spacerują wolnym krokiem,
To do przodu albo bokiem.
Myśli Pchełka, co za sztuka.
Nie potrzebna mi nauka.
Ja mam talent z urodzenia,
Mam wrodzoną sztukę pchlenia.
Takie sztuczki dla mnie pestka,
Tych artystek na to nie stać.

Już jest Pchełka na arenie.
Jest w życiowej dzisiaj wenie.
 Pchełka już na trampolinie.
Ze swych skoków dziś zasłynie.
Skacze prawie pod powałę.
Powodzenie ma wspaniałe.
Potem z sztuczek swych zasłynie,
Na trapezie i na linie.

Imponuje publiczności.
Choć aktorów czyn jej  złości.
Złapać  tego trza intruza,
Nabić mu na głowie guza
I przepędzić gdzie pieprz rośnie.
Uchwalili jednogłośnie.

Więc powstało widowisko.
Złapać chcą aktorzy Pchlisko.
Akrobaci na wyżynę
Wchodzą i chcą chwycić Pchlinę.
Nie złapali oczywista,
Pchła Szachrajka przecież bystra.                       
Tu uskoczy tam uskoczy,
Z artystami się podroczy.
Ma publiczność ubaw wielki,
Za przyczyną bystrej Pchełki.
Krążą już po całym mieście
O wyczynach Pchełki wieści.

Marzy Pchełka już od dawna.
Bardzo chciała być by sławna.
W cyrku wszystko się wydało,
Jak sportsmenką jest wspaniałą.
Doskonałe ma wyniki
W konkurencjach  z gimnastyki.
Już w sportowym ćwiczy klubie,
Ku sportsmenek innych zgubie.
Zagoniła je w róg kozi,
W karierze im to grozi.
Jest najlepsza na przyrządach.
Trener Pchełce się przygląda.
Pomysł rodzi się w umyśle,
Taką na zawody wyślę.
Na mistrzostwa nawet świata,
Które będą w końcu lata.

Jest w ekipie zawodniczek.
Na  Szachrajki sukces  liczę.
Liczą na to i  działacze.
Niech najwyżej Pchełka skacze.
Ćwiczy sprawnie i na łękach.
Dzisiaj sukces w Pchełki rekach.
Polsce chwałę niech przyniesie.
Patrzeć to na taką chce się.

Już zawody w pełnym toku,
Od południa aż do zmroku.
Pełna sala publiczności.
Zagranicznych wiele gości.
Pchełka w każdej konkurencji
Zbiera punktów jak najwięcej.
Nikt nie może jej dorównać.
Pchełka dziś to postać główna.
Pierwsze miejsca w jej udziale.
Same złote ma medale.
A działacze podejrzliwi,
Sukces Pchełki wielu dziwi.

Po zawodach Pchełka czmych,
Jakiegoś się boi licha.
Strachu u niej pełne spodnie,
Chociaż wszyscy twierdzą zgodnie,
Że to geniusz w gimnastyce.
Też sukcesem się jej szczycę.
Zakosiła wszystko złoto.
Jej chodziło przecież o to.

Jest pytanie, skąd wyniki
Takie u niej z gimnastyki.
Powiem wam to w tajemnicy.
Niech się pchełka tym nie szczyci.
Pchełka wielka to spryciara.
Myśli, muszę się postarać,
Krwią uraczyć się sportsmena,
Przejdzie z niego na  mnie wena.
Jest na celu nos lub szyjka,
Wszak Szachrajka to krwiopijka.
Taki doping jest w jej modzie,
Zresztą w całym pchlim narodzi.
Zdradza mi to potajemnie.
Dech zaparło mi to we mnie.

Jak pomyśli, tak uczyni.
Stąd tak dobry u niej wynik.
Stosowało doping Pchlisko.
Tak upadła Pchełka nisko.
Oby to się nie wydało.
Serce jej ze strachu drżało.
Trzy tygodnie się tym biedzi.
Chyba pójdzie do spowiedzi.
Postanawia też solennie,
Modlić się za grzech codziennie.
Nic tu ująć i nic dodać .
Pchły Szachrajki jest mi szkoda.
Nieprzyjemna to przygoda.
Taka pchełek jest uroda.

Miną jakieś trzy tygodnie.
Czy wykryją Pchełki zbrodnię?
Laboranci  ogłaszają,
Że już wynik badań mają.
Nie znaleźli w Pchełce winy
A to  właśnie z tej przyczyny,
Że jest pchełek główne danie,
Na kolacje i śniadanie,
To co płynie w ludzkich żyłach.
Stąd się bierze pchełek siła.                               

Już nadeszły dni jesienne.
Dni są krótsze, życie senne.
Czas na życie towarzyskie.
To prowadzą pchełki wszystkie.
Bohaterka daje nura
I zagłębia się w lekturach.
Przegląd robi towarzyszek,
Takich, co ktoś o nich pisze,
Kto ma talent i jest sprawny
I ułoży wiersz zabawny.
Losy wszystkich skrzętnie śledzi.
Potem wszystkich ich  odwiedzi.
Się zapyta o ich zdrowie,
Swoje losy im opowie.

Już jest Pchełka na peronie,
W pasażerów czeka gronie.                                                 
A tu…

Stoi na stacji lokomotywa
Ciężka, ogromna i pot z nie spływa,
Tłusta oliwa.
Wagony za nią stare i nowe
I pasażerskie i  towarowe.
W jednym wagonie same grubasy.
W drugim podróżni jadą na wczasy.
W innych towary najprzeróżniejsze
I zagraniczne oraz tutejsze.
Pchełka sadowi się w pierwszej klasie.
Ostatni taki bilet był w kasie.

Na małej stacji sobie wysiada.
Tam mieszka dziadek i jego baba.

Odwiedzi tego dziadka od rzepki.
Choć dziadek siły ma i jest krzepki,
Także w rodzinie jest wielka siła,
Rzepki  nie zmogli. Grób i mogiła.
Ni przyjaciele, co pomagali,
Razem jej wyrwać rady nie dali.
Więc pchełka staje jako ostatnia.
Cenna jest taka jej pomoc bratnia.
Pchełka pomogła, rzepka wyrwana.
Oj dan dana, oj dana dana.

Potem zwiedza radio ptasie,
Znajomości w radiu ma się.
Wita więc ją tu z zapałem,
Towarzystwo ptasie  całe.
Namawiają dwaj drozdowie.
 Swoje dzieje niech opowie.
A skowronek pięknie prosi,
Niech ujawni  Pchełka głosik.
Głosik Pchełki nie utonie
Chyba w ptaszków śpiewu gronie.
Po to radio działa w lesie
A w tym radiu interesie,
By zwierzęta głos swój dały
I usłyszał je świat cały.
Tur i żaba i słonica
Swoim  głosem niech zachwyca.

Także  wywiad  Pchełka dała.
O ! jak Pchełka jest wspaniała.

Nasza Pchełka nie leniwa
W lektur mrowie wprost opływa.
Inne więc  wertuje bajki,
Bo to zwyczaj jest Szachrajki.
Jest bajeczka, jest Murzynek.
Ma Murzynek smutną minę.
Mama wzywa do kąpieli,
A on nie chce się wybielić.
Rzekła Pchełka mamie z synkiem,
Ja chcę także być murzynkiem.
Bo czy biały czy murzynek,
Każde dziecko maminsynek.
A ten chłopiec to był Bambo
Zachwycał się tańcem sambą.

Tam zaś gdzie żył ten murzynek
Wielka rzeka sobie płynie.
Żył w tej rzece hipopotam.
Niepokoi żaba  go tam.
Chciałby pojąć ją za żonę.
Obiecuje jej koronę.
Chce ją wieźć po całym świecie,
Chciałby z żabą miewać dzieci.
Chce być dla niej wzorem męża.
Ta warunki zaś zawężą.
Co  potrafi niech pokaże.
Nawlec  igłę mu nakaże.

Pchełka zaś udaje damę.
Może żyć  z hipopotamem.
Lecz Szachrajka mu nie służy.
W rzece  kolos się zanurzy.

Rzeka ta była głęboka.
A w tej rzece żyła foka.
Foka futro zmarnowała.
Pozostała goła cała.
Prosi  inne, pożycz futro.
Oddam ubiór nawet jutro.
Żadne zwierze jej nie dało.
Jedno futro tylko miało.
Foki życie niewesołe.
Całe ciało foki gołe.
Futra nie ma nawet cala.
Pchełka nad  nią się użala.
Rzecze, co ci po urodzie.
Życie spędzaj sobie w wodzie

W wodę patrzy Pchła i duma,
Bo w głębinach widzi suma.
Jak to często w życiu bywa,
Dzisiaj Pchełka nieszczęśliwa.
Gnębi jakaś ją zagadka.
To przypadłość u pcheł rzadka.
Wyczytała, sum rozwiąże
Tę zagadkę, co jej ciąży.
Puka zatem w wody lustro,
Podpłyń wyżej moje bóstwo.
Wielkie dzisiaj mam problema.
Ty zapewne takich nie masz.
Tyś rachunków znanym znawcą,
Powiedz zatem mi łaskawco,
Ile dziesięć odjąć dziesięć.
Sum okazał Pchełce niechęć.                       
Zajął takie stanowisko:
Idź do diabła moje Pchlisko.

A na brzegu przy ogródku
Stoi domek, przy nim łódka.
Dziad i baba mieszka w domku.
Bardzo starzy, bez potomków.
Bierzy Pchełka pod okienko,
Słucha: babka, dziadek stęka.
Jedno w kącie, drugie w kącie.
Po znachora więc podzwońcie.
Wreszcie na ich dymnik zerka
A tam dziwna jest usterka.
Siedzi z kości tam figura.
Do komina chce dać nura.
Skoczy Pchełka, kłuje stwora.
Uciekł! Ach  ty!  Fora z dwora!
Cieszą się więc staruszkowie,
Dopisuje niech im zdrowie.

W innym domku, trochę dalej,
Braciszkowie dwaj mieszkali.
Jeden brat był pełen werwy.
Hałasował ten bez przerwy.
Domku jego jest połowa,
Parter cały zdemolował.
Zaś drugiego  jest pięterko.
Żyje cicho, lecz z rozterką.
Chce nauczkę bratu sprawić,
Więc w rybaka się zabawi.
Jest w pokoju pełno wody.
Kapie z góry, czyni szkody.
Pchełka widzi to zmaganie.
 Ma odpowiedź taką na nie.
Co za dziwne to są braty.
Takim strzelić w plecy baty.

Każde miało swoją rację.
Uznawali demokrację.
Wolność  Tomku w swoim domku.

Pchełka czyta bez wytchnienia.
Prawie pada ze zmęczenia.
Wielu bajek się naczyta
I w świat rusza, jak z kopyta.
Wszędzie czule ją witają,
W Polsce, w każdy innym kraju.
Bohaterów wszystkich bajek,
 W tej podróży zapoznaje.
Jest z wszystkimi za pan brat.
Zna Szachrajkę cały świat

Takie były Pchełki dzieje.
Autor cichą ma nadzieję,
Kto przeczyta się uśmieje.