Jan Brzechwa, znakomity poeta, pozostawił wiele wspaniałych wierszy dla dzieci. Ukoronowaniem tej twórczości jest na pewne poemat o Pchle, nazwanej przez niego Szachrajką. Urzeczony jego pisarstwem dziecięcym spróbował autor własnej siły w tej dziedzinie, jako że swego czasu (w stanie wojennym) sam spłodził kilka "koszlawych" bajek "zwierzęcych", jako satyry na władców niegodziwych. Tym razem jest to historia dalszych psot i przygód bohaterki Jana Brzechwy.
Nowe przygody Pchły Szachrajki
W
pewnym domku na przedmieściu
Rezydencja
pchla się mieści.
Pewna
dama w tym przybytku
Mieszka
sobie w szyku, w zbytku.
Ogród
w koło jest zadbany.
Nie
zabrakło też altany.
Kwiatów
całe kwitnie mrowie.
Ogród
chwali każdy człowiek.
Nie
zabrakło też fontanny.
Biję
w górę w czas poranny.
Gdy
gorąco dzionek chłodzi.
Podziwiają
starzy, młodzi.
A
ta Pchła to jest Szachrajka,
Która
gości często w bajkach.
Rezydencja
tu się mieści
Pchełki
naszej z tej powieści.
Służbę
ma do dyspozycji
I
opiekę ma policji.
Bo Szachrajka znaczna postać.
Nikt
nie może jej tu sprostać.
Ma
szacunek w otoczeniu.
Spryt,
jej mądrość, każdy ceni.
Ma
do usług służby liczne,
Polskie
jak i zagraniczne.
Mrówki
służą do sprzątania,
Dwie
biedronki, śliczne panie,
Służą
jej za damy dworu.
Towarzystwa
są podporą.
A
zaś śliczne pszczółki złote
Pielęgnują
sad z ochotą.
Życie
płynie jej jak w bajce,
Naszej
pchełce, Pchle Szachrajce.
Pewnej
nocy naszej pannie
Się
zachciało kapać w wannie.
Zaraz
z rana, po śniadaniu,
Kąpiel
jej gotują panie,
Co
jej służą w toalecie.
Pchełka
chce być piękna przecie.
Komarzyce,
pchełki służki,
Niosą
kawkę jej do łóżka.
Potem
w wannę Pchełka wskoczy.
Wszystkie
członki w wodzie moczy.
Służki
myją ciałko Pchliska,
Bo
dziś chce jak słońce błyskać.
Myją
plecy i nóżęta.
Pchełka
ma być bardzo piękna.
I
skrzydełka przecierają.
Dziś
szczególnie błyszczeć mają.
Pchlim
szamponem myją głowę.
Ręcznik
zaś ma być frotowy.
Potem
wzywa fryzjera.
Ten
fryzurę jej dobiera.
Teraz
służba stroi damę,
Bo
się ubrać nie chce sama.
Bo
od czego damy dworu.
Stroją
Pchełkę do wieczoru.
Ma kaprysów Pchła bez liku.
Dzisiaj
ma być pełna szyku.
Kolia
złota z niej uczyni,
Że
jest strojna jak hrabini.
Po
co cały ten ambaras?
Się
wyjaśni wszystko zaraz.
Panna
Pchełka na wydaniu.
Przed
jej domem czeka na nią
Pan
wytworny w drogim aucie.
Wkrótce
znajda się na raucie.
Tam
ogłoszą zaręczyny.
Zazdrość
padnie na dziewczyny.
Bo
Szachrajka wraz z komarem
Tworzą
zgraną z sobą parę.
Komar
wielki pan z wigorem,
Ujrzał
pchełkę przed jej dworem,
Weną
wielka doń zapałał.
Tajemnica
w tym jest cała.
A
na raucie panów wiele.
Wszyscy się przed Pchełką ścielą.
Chrabąszcz
pełen jest ukłonów,
Choć
ma całkiem ładną żonę.
Szerszeń
wielki w świecie maczo.
W
świecie tym ci wiele znaczą,
Rządzą
się w owadzim światku.
Wielu
boi się gagatków,
Przed
Szachrajką prawie klęknie.
Jak
ty dziś wyglądasz pięknie.
Komplementów
prawi wiele,
Chce
być pchełki przyjacielem.
Inni
też panowie z łączki
Całus
złożą Pchełce w rączki.
Zaręczyny
ogłoszono.
Pchełka
dla komara żoną.
Ślub
wyznaczą w swoim czasie
I
po całym ambarasie
Recytuje
pszczółka wierszyk.
Gra
orkiestra ,troje świerszczy.
Świat
owadzi rusza w tany.
Tańczą
z sobą wszystkie stany.
Się
orkiestra dwoi troi,
Wszystkie
gusta zaspokoi.
Bąk
szerszenia w tańcu ściska,
Ćmę
podrywa zaś modliszka,
Pasikonik
tańczy z osą,
Fruną
obaj pod niebiosa.
Pająk
obejmuje czule,
Choć
jest groźna, tarantulę.
Każdy
owad na tym balu
Nie
ma wrogów żadnych wcale.
Nie
są gorsze też motyle.
Te
nie będą przecież w tyle.
Podfruwają
na estradę.
Tajemnicę
wszystkim zdradzę,
Tajemnicę
wam uchylę,
Tańce
dadzą trzy motyle.
Tańce,
co z baletów sławne,
Nowoczesne,
tudzież dawne.
Piękne
są motyli stroje.
Ja
się przeto mocno boje,
Że
Szachraja zazdrośnica,
Tańcem
ich się nie zachwyca.
Knują
pewnie jakąś sztuczkę,
By
zaręczyn zepsuć ucztę.
Kelner
towarzystwo woła.
Pełno
jadła jest na stołach.
Torty,
kawka, alkohole,
Rozstawiono
to na stole.
Przerywają
wszyscy tany.
Każdy
chce dziś być pijany.
Bo
do tego stanu duszy.
Coś
wewnętrznie wszystkich kusi.
Torta,
gdy spożyją wszystkie,
Się
zabiorą za kieliszki.
Już
pijane towarzycho.
Pośród
nich zaś krąży licho.
Wreszcie
ktoś, pewnie zazdrośnik,
Komarowi
w ucho głosi,
Twa
Szachrajka szczwane licho,
Grzeszy
zdradą oraz pychą.
Trzymaj
się od niej z daleka,
Bo
ci zadać może ćwieka.
Komar
wielce poruszony,
Nie
chce takiej pojąć żony.
I
z Szachrajką mknie do domu.
Przed
wszystkimi po kryjomu.
Tu
ma miejsce cena dzika
I
od panny swej umyka.
Płacze
Pchełka do poduszki.
Wszystkie jej współczują służki.
Kiedy
miną żale gorzkie,
Uspokoi
się już troszkę.
Postanawia,
się rozerwę,
W
swym zmartwieniu zrobię przerwę.
Do
kiosku śle wysłańca.
Sprawdzić
chce, czy gdzieś są tańce.
Wchodzi
w grę i może kino.
Z
dobrych filmów kina słyną.
Już
gazetę goniec niesie.
Tak
rozrywki pchełce chce się.
Może
teatr, czy opera.
Pchełka
z tego coś wybiera.
Postanawia,
teatr tańca.
Śle
po bilet więc wysłańca.
Strój
dobiera sobie przeto.
Wszak
gustowną jest kobietą.
Sukieneczka
wręcz balowa.
Jest
prześliczna, brak mi słowa.
Pantofelki
na obcasie,
Dobry
guścik przecież ma się.
Prosi
swego fryzjera,
Uczesanie
niech dobiera.
Jeszcze
tylko kapelusik.
Niech
urodą swoją kusi.
Już
ubrana, a wysłaniec:
Nie
dla pani dzisiaj taniec.
Informacje
taką niesie.
Brak
biletów, płakać chce się.
Trudna
rada, pójdzie w ciemno.
Nie
ominie ją przyjemność.
A
w teatrze pełno ludu.
Może
dozna pchełka cudu?
Widzi
młodzian, który słynie,
Że
paradną ma czuprynę.
Jednym
susem już schowana
W
lokach bujnych tego pana.
I
w ten sposób jest na sali.
Widzów
wielu w pełnej gali.
Siada
sobie w pierwszym rzędzie.
Co
to będzie, co to będzie.
Jakiś
łysol pchełkę gani.
Moje miejsce proszę pani.
Proszę
mi pokazać bilet,
Jeden
skok prawie na milę,
Już
Szachrajka w innej części,
Sukieneczką
swoją chrzęści
Postanawia
swoją drogą
Zemstę
temu panu srogą.
Myśli,
ja się usadowię
Wprost
na łysej jego głowie.
Lecz
ten czuje tam łechtanie.
Co
się stało drogi panie?
Ręką
macha nad łysiną.
Panie
mu uwagi czynią,
Też
psotnica na nos siada.
Jak
przegonić tego gada.
Wreszcie
siada mu na uchu,
Co
przeszkadza mu to w słuchu.
Siada
z lewa, siada z prawa.
Bawi
ją taka zabawa.
Pan
stukrotnie się opędza.
Co
za wstrętną pchła jest jędzą.
A
widzowie rozbawieni.
Pan
ze złości się czerwieni.
Pan
opędza się tak srodze,
Że
się znalazł na podłodze.
Śmiechu
było co niemiara.
Lecz
od Pchełki panie wara.
Tak
to było w akcie pierwszym.
Prawda
jest to jak najszczersza.
A
na przerwie przy bufecie,
Jak
w zwyczaju jest to w świecie,
Pije
kawkę z filiżanki,
Wypatruje
koleżanki.
Lecz
w pobliżu stoi młodzian
W
eleganckim stroju odzian.
Zerka
ku naszej panience
I
bukiecik trzyma w ręce.
Zastanawia się głęboko.
Ku
Szachrajce błyska oko.
Dzwonią,
aby wejść na salę.
Pchełka
wkracza tam niedbale.
Śledzi,
czy wciąż na nią zerka,
Czy
w nim jest jakaś usterka?
Czy
pasował by jej wiekiem,
Jakim
może być człowiekiem?
Postanawia
więc zabłysnąć.
Chce
się za kulisy wcisnąć.
Niech
ukryję ją kotara,
Stąd
wystąpić się postara.
Gdy
orkiestry zabrzmią dźwięki,
Brzeg
uniesie swej sukienki.
Na
estradę śmiało wkroczy.
Widzom
zalśnią wtedy oczy,
Gdy
usłyszą arię śpiewną.
Sukces
wielki jest na pewno.
Lecz
orkiestra przy jej śpiewie,
Jak
wtórować ma jej nie wie.
Krzyk
podniosły zaś chórzystki,
Zakrzyczały
Pchełkę wszystkie.
Takie
było zamieszanie,
Że
uciekły wszystkie panie
I dzieciska i panowie.
Nie
pozostał żaden człowiek.
Pan
dyrektor wkracza w sprawę.
Grzeczny
był dla Pchełki nawet.
Talent
pani bardzo rzadki.
By
uniknąć takiej wpadki,
Uczyć
musisz się uparcie,
Potem
staniesz tu na starcie.
Klęska
przyszła i nauka,
Bo
śpiewanie wielka sztuka.
Wraca
panna do mieszkania.
Cała
służba czeka na nią.
Wypatruje
za taksówką.
Jest.
Kierowcą jest pan mrówka.
Zwierza
mu się pode drogą,
Dziś
przeżyła wielką trwogę.
Ten
pociesza ją jak może,
Pomóż
pchełce panie Boże.
Mądre
jej udziela rady.
Nie
rozpaczaj bez przesady.
Się usilnie uczyć
trzeba.
By
w operze pięknie śpiewać,
Rozpacz
Pchełki już minęła,
Więc
zabiera się do dzieła.
Ma
pomysłów całe mrowie.
Aż
się kręci z tego w głowie.
Ja
pokaże, co ja umiem,
Na
mój występ przyjdą tłumnie.
Będę
sławna jak ta Callas,
I
zaproszą mnie do Dallas.
Uczyć nie ma się ochoty,
Bo
jej w głowie tylko psoty.
Wymyśliła
fortel taki,
Wszak
śpiewają pięknie ptaki .
Zakupiła
urządzenie.
Nawet
po niewielkiej cenie.
Zamówiła
arii kilka.
Nagrać
słowik ma i wilga.
Potem
Pchełki zausznicy,
Instalują
w tajemnicy,
Głośnik
za kotarą w sali.
Koncert
będzie pełen gali.
Występ
zaczął się o czasie.
Pchła
wystąpi w pełnej krasie,
W
lśniącym stroju w pelerynie,
Z
czego przecież ród pchli słynie.
Cała
suknia jest w perełkach,
Brylanciki
na skrzydełkach.
Kilka
minut jeszcze minie.
Nim
Szachrajka dziś zasłynie.
Już
zajęła stanowisko.
Kłania
się publice nisko.
Brzmią
oklaski przywitalne,
Pan
dyrektor mówkę palnie.
Już
z estrady płyną pieśni.
Nikt
o takich nigdy nie śnił.
Jedna
aria, aria druga,
Jedna
krótsza, inna długa,
Jedna
koloraturowa,
Inna
prawie że basowa.
Skala
głosu jak i Sumak.
Pan
dyrektor się zadumał.
Co
za talent, co za skala,
Czeka
pewnie ją La Scala,
Po
koncercie kwiatów pęki.
Sala
składa jej podzięki.
A
oklasków co niemiara.
Pan
dziennikarz zaś się stara,
O
wywiadzik do gazety.
Innym
razem, dziś niestety,
Muszą
mój oszczędzać głosik,
Dziś
się nadwyrężył cosik.
Szachrajeczka
zmyka z sali.
Przyjaciele
jej się bali,
Wyda
się mistyfikacja,
Do
więzienia pójdzie gracja.
Więc
porwali ją w tri miga.
Do
kryjówki swojej śmiga.
Sala
cała pustoszeje.
A
tym czasem co się dzieje?
Trzy
minuty ledwo miną,
Z pustej sceny arie płyną.
Ktoś
nacisnął znów klawisze.
Urządzenie
przerwie ciszę.
Już
wykryto podstęp Pchliska,
Ktoś
utraci stanowisko.
Z
naszej Pchełki to sto pociech.
Pchła
i służba jej chichocze.
Przyszły
sobie dni deszczowe.
W
taki czas się nudzi człowiek.
Spuszcza
Pchełka nos na kwintę.
Zagrałaby w karty, w winta.
Baśka
wchodzi w grę lub brydzik.
W
grach tych zagrać się nie wstydzi.
Tatuś pewnych ją nauczył
Oszukańczych
różnych sztuczek.
Służba
dwoi się i troi.
W
najpiękniejszą suknie stroi.
Szal zarzuci na sukienkę,
Parasolkę
trzyma w ręku.
Jeszcze
dzisiaj będzie w klubie.
Ku
partnerów zagra zgubie.
Bowiem
Pchełka to przechera,
Ograć
wszystkich chce do zera.
Portier
wita uniżenie.
Tacy
goście w wielkiej cenie.
Towarzyszy
Pchełce muszka,
Najwierniejsza
pchełki służka.
Pchła
poleca jej zadanie
Ważne
w kartach niesłychanie.
Niechaj
hasa gdzieś w pobliżu,
Raz
wysoko a raz niżej,
Wzrokiem
w karty niechaj mierzy.
Szepnie
w ucho, co partnerzy
Za walory mają w kartach.
Pożyteczna
taka warta.
W
pierwszej partii już pokera
Wszystkich
ogra wprost do zera.
Każda
partia jej zwycięska.
Graczom
pchełki grozi klęska.
Pchełka
stawki wciąż podnosi.
Całą
pulę dziś zakosi.
Gdy
ograła wszystkich graczy,
Mówi
jutro się zobaczym.
Na
grę dzisiaj już ochoty
Nie
mam, wracam więc z powrotem
Razem
z wierną swoją muszką,
Z
najwierniejszych wierną służką.
Tajemnica
w tym się mieści,
Że
Szachrajka gra bez cześci.
Gdy
nadejdą dni lipcowe,
Każdy
się wybiera człowiek
W
góry albo nad jeziora.
Lipiec
to najlepsza pora,
By
odpocząć, nabrać siły.
Odpoczynek
wszystkim miły.
Spakowała
garderobę.
Pakowała
całą dobę.
W
jednym kufrze pantofelki.
Ma
ich wybór bardzo wielki.
Płaskie
i na obcasiku.
Wzorów
u niej jest bez liku.
W
innym pudle kapelusze.
Tutaj
wszystkim wyznać murze.
W
kapeluszu jej do twarzy,
Gdy
okazja się przydarzy,
To
założy kapelusik,
Kiedy
deszczyk świat poprószy.
Kapelusze, choć nie modne,
Też
się zdadzą na dni chłodne.
I
sukienki spakowane.
Pracę
kończy, świta ranek.
A
w tym pakowania dziele
Są
pomocą przyjaciele.
Mrówki
spakowały stroje.
Było
ich tam dwie lub troje.
Pracowały
i motyle.
Nie
chcą być z pomocą w tyle.
Pomagały
także baki,
Co
mieszkają z brzegu łąki.
Takie
było zamieszanie.
Wszystkie
się zmęczyły panie.
Gdy
pakunki są gotowe,
Pchełka
łapie się za głowę.
A
pierścionki i korale?
W
uzdrowisku będą bale,
A
na balu bez ozdoby,
Goście
powiedzieli co by.
Biorą
się do dzieła muszki.
Bo
to też są Pchełki służki.
Układają
do kasetki
Koraliki
bransoletki.
Wreszcie
gdy skończyły pracę,
Kamerdyner
wnosi tace.
Szampan
wnosi i pucharki.
Szampan
najprzedniejszej marki.
Się
należy poczęstunek,
Torcik
i najlepszy trunek.
Zadziwiły
się motyle,
Że
pakunków jest aż tyle.
Wynajęto
całą Nyskę,
Aby
zabrać kufry wszystkie.
Aż
potrzebny był bagażnik.
A
pilnował paków strażnik.
Wagon
doczepiono z tyłu.
Co
za ciężar, grób mogiła.
Cały
przedział był dla gracji.
Pociąg
ledwo ruszył z stacji.
Jest
na wczasach Pchła Szachrajka
Nad
jeziorem w Mikołajkach.
Rankiem
zjada danie mleczne.
Kelner
wita bardzo grzecznie.
Zaraz
potem na wycieczkę
Się
udała na łódeczce.
Paraduje
na przystani.
Pierś
zakrywa ledwo stanik.
A
na brzuszku bardzo kuse
Ukrywają
coś desusy.
Wnet
pojawi się na plaży
Młodych
kilku cud żeglarzy,
Podziwiają
zgrabną Pchełkę
Tak
dorodną, jak perełka.
A
zaś okoliczne panie
Wcale
nie są miłe dla niej.
Żadna
z pań się nie zachwyca.
Z
Pchlicy co za bezwstydnica.
Jakim
prawem, Pchełkę ganią.
Krzywo
patrzą wszystkie na nią
Pchełka
zatem knuje spisek.
Zastosuje
go już dzisiaj.
Wczasowiczów
aż połówka
Płynie
sobie na żaglówkach.
Panie
w słońcu prażą ciała.
Pchełka
zatem się udała
Do
hotelu i w pokojach
Zgotowała
psoty swoje.
Puste
całkiem są pokoje.
Pozamienia
damom stroje,
Potajemnie
w szafach szpera.
Taka
z pchełki jest przechera.
Tej
podłoży stroje innej,
Tamtej
zmieni na dziecinne,
Wszystkim
paniom pantofelki
Wymieszała
w chaos wielki.
Zejdą
panie się wieczorem,
Będzie
zamieszanie spore.
Na
wieczornej zatem gali
Sama
Pchełka jest na sali.
Wkoło
niej jest panów mrowie.
Dziwią
się wszyscy się panowie,
Dziwią
się, a gdzie partnerka.
Każdy
więc na pchełkę zerka,
Każdy
by z nią tańczyć rady.
Nie
ma zatem innej rady,
Jak
w kolejce się ustawić,
Aby
z Pchełka się zabawić.
Jest
Szachrajka glorii pełna.
Zemsta
jej się dzisiaj spełnia.
Lecz
panowie są zazdrośni.
Spory
toczą coraz głośniej.
Ten
chce pierwszy, tamten pierwszy.
Mimo
chęci jak najszczerszej,
Jednak
Pchełka nie jest wstanie
Ofiarować wszystkim taniec
Nagle
wkroczą niespodzianie
Na
bal wszystkie inne panie.
Że
ubrane są pokracznie,
Śmieszny
bal się teraz zacznie.
Pchełka
widzi co się święci,
Już
na tańce nie ma chęci.
A
te widząc dziewczę śliczne,
Wiedzą,
kto im sprawił liczne
Psoty
tego dziś wieczora.
Teraz
dla nich zemsty pora.
Zanim
jednak się zabiorą
I
Pchełeczkę setnie spiorą,
Jeden
sus i już jej nie ma.
Gdzie
jej szukać ,to dylemat.
Tak
skończyły się wywczasy.
Myśli
Pchełka, ja tymczasem
Na
wycieczkę się zapiszę,
Jutro
albo jeszcze dzisiaj.
Na
stateczek na przystani
Bilet
kupi nasza pani.
Pan
kapitan jest przy sterze,
Statek
już rozpędu bierze.
Fale
pruje, jak lew morski.
Pan
kapitan nader dworski.
Pchełce
prawi komplementy,
Choć
ma żonę, to nie święty.
Pchełka
się do niego wdzięczy.
Chce
przy sterze go wyręczyć.
Niech
pokręcić da jej sterem.
Będzie
drugim oficerem.
Sternik
statku uległ pannie,
Instruuje
ją starannie.
Ta
więc sterem manewruje,
Statek
chyżo fale pruje.
U
Szachrajki umysł ścisły,
Więc
Szachrajka ma pomysły,
Sterem
w lewo, sterem w prawo.
Ubawiona
tą zabawą,
Coraz śmielej włada sterem,
Coraz śmielej włada sterem,
Jest
wszak drugim oficerem.
Co
się działo na tym jachcie,
Opowiedzieć
nawet strach jest.
Torsje
gnębi ą pasażerów.
Weźcie
Pchełkę precz od sterów.
Ta
króluje zaś w kokpicie,
Jest
w żywiole swego życia.
Zupa
w kuchni wykipiała,
Kuchnia
jest zalana cała.
Choć
kucharze bardzo dzielni,
Pieczeń
spada im z patelni.
Łyżki fruną oraz noże.
Co
się dzieje Panie Boże.
Deser
wpada do jeziora.
Kto
z tym wszystkim się upora.
Zaś
z butelek się wylało
Alkoholi
też nie mało.
Oj
ty Pchełko hamuj trochę,
Spowodujesz
katastrofę.
A
zaś misiu, co był z pluszu,
On
nie stracił animuszu,
Chwyta
się poręczy statku,
Jednak
wpada na ostatku
Poza
burtę i się topi.
Misia więc ratują chłopi.
Piłka
tańczy na pokładzie,
Gdy
się jacht na burtę kładzie.
A
zaś mama małej Zosi
Pchełkę,
co przy sterze, prosi,
Dosyć
już takiej zabawie,
Wszyscy
mokrzy są już prawie.
Także
mojej Zosi lalę,
Ta
nie bawi jazda wcale.
Wreszcie
wszystkim wam tu wyznam,
Że
przed nami jest mielizna.
Więc
Szachrajka sterem w lewo.
Woda
się na pokład wlewa.
Więc
Szachrajka sterem prosto,
Ominęła
łach, po prostu.
Wtedy
wszyscy biją brawa.
Chwali
ją kapitan nawet.
Jednak
statek we wir wpada.
Sąsiad
wpada na sąsiada.
Pan
kapitan za ster chwyta,
Oddaj
stery mi kobito.
Choć
sympatią ciebie darzę,
Ja
tu jestem gospodarzem.
Tak
skończyła się przygoda.
Nie
pomogła ni uroda.
Choć
zalotną miała minkę,
Teraz
spuszcza nos na kwintę.
Kuracjusze
ganią Pchlisko.
Załamania
Pchła jest blisko.
Bierze
zatem za pas nogi
I
opuszcza jachtu progi.
Nastroszyła
swe skrzydełka,
W
dal odfruwa nasza Pchełka
Wraca
Pchełka z wczasowiska.
Jest rozpaczy całkiem bliska.
Jest rozpaczy całkiem bliska.
Pocieszenie
ślą biedronki,
Ocierają
łezki bąki,
Się
użala także ważka.
Twa
przygoda jakże straszna.
Patrzy
na to zaś z ukosa
Przyjaciółka
pchełki osa.
Myśli,
myśli bo ochotę
Ma
i pchełce nowa psotę
Chce
obmyślić , plan nakreśla.
Uczyć
będzie Pchła od września.
Uda
się do dyrektorki,
Bo
ma wolne wszystkie wtorki.
Może
uczyć gimnastyki.
W
tym przedmiocie ona z nikim
Równać
się nie może przecie.
Wszyscy
wiedzą o tym w świecie.
Już
przekracza szkolne progi.
Ustępują
wszyscy z drogi,
Polonista,
fizyk, woźny,
Bo
ma pchełka wygląd groźny.
Specjalnością
panny skoki.
Skok
jest lepszy, gdy wysoki.
Jednak
w szkole nikt nie wierzy,
Że
da radę tej młodzieży.
Dzisiaj
bowiem w każdej szkole
Większość
uczni to kibole.
Się
do dzieła bierz Pchła.
Fach
swój bowiem dobrze zna.
Jej
specjalność to pchli skok,
Albo
w górę albo w bok
I
jak uczyć dobrze wie,
Tego,
kto się uczyć chce.
Chłopców
stawia w jednym rzędzie.
Nikt
rozrabiał mi nie będzie,
Bo
go zdzielę mym obuchem
I
ukąszę go za uchem.
Więc
posłusznie chłopcy stoją.
Pchełka
dwoi się i troi.
Najpierw
czyni pokaz skoku.
To
pod sufit, to do boku.
Potem
każdy ma powtórzyć
W
bok, do tyłu lub ku górze.
Trenuj
trenuj młody człeku,
Sport
przystoi w twoim wieku.
Zachwyceni
Pchłą mistrzynią,
Przyrzeczenie
młodzież czyni.
I
trenują tak wytrwale,
Skaczą
prawie ku powale,
Skoczą
nawet przez boisko,
Bo
mistrzostwa już są blisko.
Co
potrafią to pokażą.
O
medalach wszyscy marzą
Już
zawody, biegi, skoki.
Każdy
skok ich jest wysoki.
Nikt
wysoko tak nie skakał.
Tajemnica
w tym jest jakaś.
Skoki
ich są rekordowe.
Na
trybunach każdy człowiek
Dziwi
się i klaszcze w dłonie.
To
sukcesów nie jest koniec.
Teraz
skaczą trójskoczkowie.
Czapki
z głowy zdjąć panowie.
Brakło
miary, aby zmierzyć
Skoki
naszych sport-rycerzy.
Rekord
za rekordem pada.
Jedna
na to tylko rada.
Sędzia
niechaj się postara,
Niech
się znajdzie dłuższa miara.
Nowy
rekord świata pobit.
Medal
chłopców pierś ozdobi.
W
tyczce także wszystkie skoki
Naszych chłopców są wysokie.
Przeciwnicy
zatroskani,
Rekord
biją ci nieznani.
Skąd
są u nich te sukcesy,
Pewnie
im pomogły biesy?
Znów
medale im przypina
Sędzia,
kwiaty cud dziewczyna
Wręcza.
Darzy ich uśmiechem.
U
przegranych wielka niechęć.
Także
w innych dyscyplinach
Sędzia
medal im przypina.
Dziwią
jednak się działacze,
Skąd
ta młodzież, co tak skacze.
Zawodnicy
są nieznani,
Przy
nich zaś jakowaś pani.
Prawie
niewidoczna postać.
Trudno
nawet się doń dostać,
Bo
ta hasa, gdzie popadnie.
Raz
u góry a raz na dnie.
Zbierze
się komisja wreszcie.
(Zawodnicy
się nie cieszcie)
Choć
skokami się zachwyca,
Zbada
w czym jest tajemnica.
Czy
są chłopcy pod dopingiem,
Czy
to może sztuczki inne.
Jedna
na to tylko rada,
By
pantofle chłopców zbadać.
I
co się tu okazało?
Tajemnica
wyszła cała.
Profesorka
gimnastyki
Poleciła
im trzewiki
Tak
dobrane specjalnie ,
Że
przedłużą skoki walnie.
W
tym obuwia cała wina,
Że
podeszwy na sprężynach.
Więc
policję wzywa sędzia.
Niech
szukają sprawcę wszędzie.
Lecz
Szachrajka w dal uskoczy,
Dokąd
ją poniosą oczy.
Co
się stało, to się stało.
Znów
szachrajstwo się udało.
Wraca
do dom pełna dumy.
Tu
witają Pchełkę kumy.
Żuk
ją chwali, że pomyły.
Na
stadionie tak jej wyszły.
Mrówki,
co jej służą wiernie,
Tak
szczęśliwe są niezmiernie,
Tak
ją chwalą pod niebiosy,
Że
się śmieją z tego osy.
Gra
na skrzypkach pasikonik.
Pchełka
z szczęścia łzę uroni.
Myśli
sobie: dosyć psotek,
Na
zabawę mam ochotę.
Chce
urządzić wielki festyn.
Będzie
jadło i orkiestry,
Dadzą
występ i artyści.
Niech
marzenie Pchły się ziści.
W
środku łąki, pośród trawy,
Te
urządzić chce zabawy.
Na
początku tego święta
Poczęstuje
owadzięta
Wszystkim,
co najlepsze w świecie.
A
co dobre, przecież wiecie.
Będzie
nektar z polnych kwiatków
Dan
w kielichach z bzu, z bławatków.
Podarunki
od pszczół, miodki.
Soczek
z mali także słodki.
Będą
jeszcze alkohole
Rozstawione
też na stole.
Z
jabłek mus, co fermentuje,
Kiedy
osa owoc skuje.
Takie
będą specjały,
Co
uświetnią jubel cały.
Konik
polny, komar z trzmielem
Służyć
będą za kapelę.
Na
estradzie swoje wiersze
Chce
wygłosić pewien szerszeń.
On
ułożył poem wielki
Na
cześć naszej bohaterki .
Arię
chce zaśpiewać świerszczyk.
To
do śpiewu owad pierwszy.
Pchełka
pierwsza rusza w tany.
Bal
się zacznie tańcem znanym.
W
pierwszej parze Pchełkę wiedzie
Paź
królowej w polonezie.
Mrówka
tańczy z panem bąkiem,
Co
jest królem całej łąki.
Trzmiel
w objęciach panny osy
Wyfruwają
pod niebiosy.
Pająk
też do zabaw skory,
Choć
stał z boku do tej pory.
Prosi
muchę, zatańcz ze mną
Razem
będzie nam przyjemno.
Ta
się boi, ta odmawia.
Pewnie
sidła na mnie stawia.
Ten
przyrzeka, grzeczny będę.
W
tańcu ciebie nie posiędę.
Brać
szaleje na parkiecie.
Jak
się bawić przecie wiecie.
Goście
bawią się do rana,
Bo
ferajna z sobą zgrana.
Kiedy
ranek zaś zaświta,
W
dal pofrunie cała świta.
Pchełka
zaś po tym ubawie,
Odpoczywa
sobie w trawie.
Mrówki,
wierne pchełki służki,
Niosą
kawkę do poduszki.
Potem
drzemkę sobie utnie,
Bo
zmęczona jest okrutnie.
Budzi koło się południa.
Zaraz
służbę swą zatrudnia.
Wrócą
razem na pokoje.
Przeglądają
Pchełki stroje.
Jaką
dziś kreacje włoży,
Gdy
wyruszy na świat boży.
Zastanawia
się dziś, jaką
Świat
zadziwi nową draką.
Znowu
wielką ma ochotę
Sprawić
ludziom jakąś psotę.
Służba
na to jej się zżyma,
Że
bez psoty nie wytrzyma.
Radzą
jej, daj se już spokój,
Nam
dotrzymaj w życiu kroku.
Za
uczciwą pracę weź się.
Się
ustatkuj w życiu wreszcie.
Ale
Pchełka jest uparta.
Słucha
szeptów chyba czarta.
Ma
na myśli cud rozróbę.
Żeby
nie na swoją zgubę!
Pomysł
niechaj rzuci ktoś jej,
Żeby
o niej było głośniej.
Radzą
idź do biblioteki.
Tam
gromadzą całe wieki
Ludów
mądrość od zarania.
Znajdziesz
wiele do czytania.
Jak
radzicie tak uczynię.
Chwilek
kilka, gdy przeminie,
Już
ubrana jak najmodniej,
Jedwab bluzka, w kratkę spodnie,
Jedzie
w miasto konną bryczką,
By
widziano, jak jest śliczną.
Gapią
się przechodnie na nią.
Jedni
chwalą inni ganią.
Konik
wiezie bardzo dzielnie,
By
z nią dotrzeć przed czytelnie.
Kto
to widział, bryczką w mieście.
Wierzcie
w to albo nie wierzcie.
Zamierzona
to też psotka.
Pchełka
przecie nie idiotka,
By
z głupoty jechać bryczką.
Pchełka
przecież jest księżniczką.
Takie
prawo przecież w świecie,
Księżnę
wiezie się w karecie.
Zator
stworzył się niestety
Za
przyczyna tej karety.
Policjanci
w całym mieście
Ruch
wstrzymali cały wreszcie.
Niech
panienka w całej krasie,
Gdzie
się udać ma, uda się.
Kopytami
konik klapie.
A
z chodników patrzą gapie
I
rzęsiste biją brawa.
Pchełkę
dumą to napawa.
Jakiś
tłumek za nią bieży,
To
z kamerą reporterzy.
Kłania
się więc wszystkim nisko,
Szczęście
w pełni, sława blisko.
Telewizja
dziś ukaże
Z
jej podróży reportaże.
Celebrytką
Pchełka będzie.
Postać
jej pokażą wszędzie.
Sława
pchełkę od dziś spotka,
Więc
przydała się ta psotka.
A
w czytelni jak siał makiem
Nakazana
wielkim znakiem.
Szeptem
prosi o foliały,
Które
w szafach rzędem stały.
Temat,
taki ją podnieca,
W
którym opisana heca.
Nowych
psot chce zgłębić sedno.
Te
obecne przy nich zbledną.
Trafia
wreszcie na przygody,
Które
przeżył kozioł młody.
To
historia jest koziołka.
Nie
był mądry. Za matołka
Go
więc brali przyjaciele.
Przygód
przeżył bardzo wiele.
Szukał
miasta Pacanowa.
Pchełka pomóc mu gotowa.
Chciał
tam podkuć swe nóżęta,
Lecz
gdzie miasto nie pamięta.
Tam
kowale w swoich kuźniach,
Choć
siarczyście w pracy bluźnią,
Jak
w zwyczaju jest kowali,
W
kuciu kózek są wytrwali.
Na
kopytka kóz podkuwki
Przybijają
bez wymówki.
Śle
pytanie w Internecie.
Gdzie
Pacanów , czy wy wiecie?
Niech
ktoś wskaże tam mi drogę,
Sama
znaleźć jej nie mogę.
Chociaż
skaczę aż pod chmury,
Nie
dostrzegam miasta z góry.
Pewnie
jest ukryte w lesie.
To
nie w moim interesie,
Na
szukanie siły tracić,
Jak
koziołek w poemacie,
Co
pan Kornel go ułożył.
Niech
w szukaniu ktoś pomoże.
Informacja
zewsząd płynie,
Bo
Internet w tej dziedzinie,
Wielkiej
wiedzy zbiorowisko.
A Pacanów bardzo blisko.
A Pacanów bardzo blisko.
Położone
miasto prawie
Tuż,
tuż całkiem przy Warszawie.
Teraz
szuka koziołeczka.
Pasie
pewnie się na rzeczką.
Jest
zapewne gdzieś tu blisko,
Nie
podkute biedaczysko.
Swojej
służbie każe szukać,
Do
stajenek wszystkich pukać.
Brać
owadzia wyfrunęła
I
zabrała się do dzieła.
Kto
skrzydłami sprawnie włada
Okolicę całą bada.
Okolicę całą bada.
Przyjaciółki Pchełki, baki,
Zlustrowały
wszystkie łąki.
Nie
próżnują także osy.
Obejrzały
sianokosy.
Pszczółki
śledzą na swych trasach,
Czy
gdzieś kózka nasza hasa.
Kózki naszej nigdzie nie ma.
W
tym jest cały więc dylemat.
Ja
pomagać bohaterce.
Pchełka
w wielkiej jest rozterce.
Choć
raz w życiu się zasłużę.
W
psotach żyć nie można dłużej.
Aż
przylata motyl tłuścioch,
Co
grasuje wciąż w kapiście.
Pani
Pchełko, pani Pchełko,
Mam
wiadomość bardzo wielką.
W
tej kapuście jakieś zwierze.
Powiem
pani bardzo szczerze,
Nie
znam się na zwierząt rasach,
To
jak kózka jakoś hasa.
Jedna
tylko na to rada,
Niech
no pani sprawę zbada.
Pchełka
frunie za motylem.
Reszta
za nią trochę w tyle.
Co
się wtedy okazało?
Tu
znalazły kózkę małą.
W
tym zagonie oczywiście
Szczypie
sobie kapust liście.
Ach
ty kózko, wskaż kopytka.
Bez
podkówek jest ci brzydko.
Pogłaskały
kózce rogi.
Już
gotowe są do drogi.
Bractwo
całe kózce radzi,
Że
do miasta zaprowadzi
Pacanowa,
gdzie kowale
Kozy kują przewspaniale.
Źle
szukałaś Pacanowa.
Teraz
moja w tym jest głowa,
Byś
kózeczko moja miła
W
Pacanowie się zjawiła.
Pchła
przewodzi kozie w drodze.
Jest
zmęczona kózka srodze.
Droga
ciągnie się na milę.
Gdy
odpocznie sobie chwilę,
Już
przekracza kuźni progi.
Demonstruje
swoje rogi.
Kowalowi
życzy zdrówka.
Chce
kopytka mieć w podkówkach.
Zabrał
się mistrz do roboty.
Pobrał
miarę z kozy kopyt.
Zgrabne
nóżki już podkuwa.
Pchełka
nad robotą czuwa.
A
zaś Pchełki towarzystwo
Rozpowiada
o tym wszystko.
Wieść
po Polsce się rozniesie.
Wszystkim
kozom podkuć chce się.
Wszystkie
kozy z Polski całej.
Na
Pacanów cel obrały.
Ustawiły
się przed kuźnią.
Kłócą
się i sobie bluźnią.
Każda
chce być pierwsza w rzędzie.
Co
to będzie, co to będzie.
Kowal
kuje bez wytchnienia.
Żadna
z kóz to nie docenia.
Biorą
kozy się za rogi.
Bój
wśród kóz się toczy srogi.
Tej
złamano róg w połowie.
Tamtej
wyrósł guz na głowie.
Krzyku
było co nie miara,
Choć
się kowal mocno starał.
Kuje
kozy bez wytchnienie.
Nikt
tej pracy nie docenia.
Taki
zrobił się rewets.
Zrobić
trzeba temu krets.
Sprawa
ta wygląda groźnie,
Kozy
trzeba zamknąć w kozie.
Więc
policja w sprawę wkroczy.
Lecz
i w kozie bój się toczy.
Porządkowe
władze bystre,
Ułożyły
długą listę.
Niech
porządek zapanuje,
Według
listy kowal kuje.
Pchła,
choć dobre ma intencje.
Nie
pomoże nigdy więcej.
Bo do czego się zabierze,
Narozrabia
bądźmy szczerzy.
Pchła
Szachrajka w swej zagrodzie,
Ugościła
pchełek młodzież.
Daje
wykład tej młodzieży,
Jak
zachować się należy,
Aby
psocić się dowoli.
Tak
lub siak lub jak kto woli.
Uczy
całe pokolenie,
Bo
nauka w wielkiej cenie.
Niech
rozjadą się po świecie.
Psoćcie
się, jak tylko chcecie.
Pchła
zaś radzi się komara,
Niech
doradzić się postara,
Niech
troszeczkę się potrudzi,
Co
ma robić, by nie nudzić
Się.
Świat pełen jest uroków.
Obradują
aż do zmroku.
Propozycje
padną liczne.
I
podróże zagraniczne,
I
wycieczka w Himalaje.
Wchodzą
w grę i inne kraje.
Samolotem
albo statkiem.
Wybierają
na ostatku:
W
podróż wybierz się do Stanów.
Bilet
jeszcze dzisiaj zamów.
Rada
się podoba Pchełce.
Cieszy
z rady tej się wielce.
Chce
wyglądać bardzo strojnie.
Z
dużym gustem i dostojnie.
Znajomego
pyta skrzata,
Jaka
zdobić ma ją szata.
Radzi
jej, że w tamtej nacji,
Strój
najlepszy dyplomacji.
Bardzo
się ubiera godnie,
Marynarka,
modne spodnie.
Pchła
osoba bardzo bystra
Wygląd
prawie ma ministra
Już
aeroplan jest gotowy,
Jak
spod igły całkiem nowy.
Już
w kabinie jest dostojnik.
Stewardesy
bardzo strojne,
Kawkę
dają i po ciachu.
Pchełka
jednak pełna strachu.
Kraj
ten dla niej jest nieznany,
Tajemnicze
jakieś Stany.
Już
lądują na lotnisku.
Nie
poskąpią braw ludziska.
Delegacja
pchełkę wita.
Już
otacza pchełkę świta.
Pewnie
to pomyłka jakaś.
Pchlisko
jednak gra chojraka.
Ale
będzie z tego draka.
Wiodą
ją do wielkiej Sali.
Kongresmeni
zasiadali
W
swych fotelach rozpostarci.
Czy
odwagi Pchełce starczy
Przemówienie
im wygłosić?
Już
marszałek pchełkę prosi,
Niech
zabłyśnie swą oracją
I
zadziwi całą nację.
Przykład
bierze po Wałęsie.
Sala
się od braw aż trzęsie.
Jest
na czasie ważny temat,
Spraw
ważniejszych w świecie nie ma.
Każdy
człowiek niech szanuje
Świat
zwierzęcy, chociaż kłuje
Komar,
pchła lub inna mucha.
Zasłuchana sala słucha.
Kongresmeni
się dziwują.
A
niech pchełki im nos kłują.
Wszak
to też jest zwierzę boże.
Żeby
kłuć je Pan Bóg stworzył.
Biją
więc rzęsiste brawa.
Pchełkę
spotka wielka sława.
A
tymczasem na lotnisku
Dziwne
jakieś widowisko.
LOTEM
jakiś gość przylata.
Król
wysiada w strojnych szatach.
Nikt
nie wita cnego gościa.
Ten
zielony jest ze złości,
Ten
ze złości nie wytrzymał .
A
był to arabski imam.
Wreszcie
zjawia się prezydent
I
przeprasza za incydent.
Wiodą
króla na pokoje.
Służba
mu poprawia stroje.
Na
bankiecie go hołubią.
Mówią,
że go wszyscy lubią.
Przepraszają
za Pchły kpinę.
Każda
pchła wszak z tego słynie.
Bo
obsługa na lotnisku
Z
królem pomyliła Pchlisko.
Niechaj
Pchłę tę porwie licho.
Pchła
do Polski szybko czmycha.
Ma
Pchła nowe doświadczenie.
Te
przeżycia w wielkiej cenie.
Inny
kraj jej poznać chce się.
Bo
to w Pchełki interesie.
Poznać
siostry poznać braci,
Którzy
żyją w innej nacji.
Pełną
główkę ma pomysłów.
Zna
już kraj, co jest nad Wisłą.
Chce
ościenne poznać kraje.
Na
Wschód w podróż się udaje.
Zajechała
do stolicy.
Na
gościnę miłą liczy
W
mieście, co nad wielką rzeką
Kopułami
lud urzeka.
A
tu wojna, wróg napada
Potajemnie
na sąsiada.
Rozpytuje
się wokoło,
Czemu
tu tak niewesoło,
Czemu
nikt się nie uśmiecha?
Ależ
Pchełka miała pecha.
Nie
ostrzegał czemu nikt jej.
Zachowanie
bardzo brzydkie.
Żal
jej ludu, co jest bratni.
Znów
się znalazł w wielkiej matni.
Żeby
żyło się spokojnie.
Kres
położyć trzeba wojnie.
Wici
śle więc potajemnie.
Pcheł
zwołuje całe plemnie.
Wszyscy
pewnie o tym wiecie:
W
każdym domu mieszka przecie,
Chociaż
jedno skoczne pchlisko.
Na
Dunajem i nad Wisłą,
Nad
Gangesem i nad Nilem,
Pchłom upływa życie milej,
Gdy
ukąszą kogoś w brodę,
Bo
kąsanie ich zawodem,
Albo
na nos siądą komuś.
Tak
jest prawie w każdym domu.
Więc
zlatują rody pchle się
Pod
stolica w wielkim lesie.
Tu
Szachrajka w swym żywiole,
Chce
odegrać wielka rolę.
Za
narodem się ujęła.
Przed
pchełkami wielkie dzieła.
Będzie
zemsta bardzo sroga.
Atakować
mają wroga.
Zakłuć
go niemiłosiernie.
Ssawki
będą niby ciernie.
Nie
litować się nad wrogiem,
Więc
do boju pchełki w drogę.
Już
jest pchełek armia cała.
Sto
tysięcy pcheł bez mała.
Armię
wroga wnet dopadnie.
Skłuje
wszystkich najdokładniej.
Swędzić
będzie, puchnąć będzie,
Każdy
skrawek ciała wszędzie.
Gdzie
ukłują swoją ssawką,
Poczęstują
jadu dawką.
Już
w odwrocie armia wroga.
Padła
na nią straszna trwoga.
Uciekają
gdzie pieprz rośnie.
Pchełki
śmieją się radośnie.
Jest
zwycięstwo epokowa.
Ja
sam za to dałbym głowę.
Pchła
Szachrajka dumy pełna,
Bo
jej zamiar dziś się spełnia.
Potem
w gali uroczystej
Odznaczono
pchełki wszystkie.
Na
tej samej także gali,
Krzyż
Virtuti Militari,
Pan
generał Pchełce przypnie.
Za
zasługi jej wybitne.
Dumy
pełna wraca z wojny,
Gdy
już nastał czas spokojny.
Gratulacje
Pchełce składa
Sąsiad
z lewa sąsiad z prawa.
Wnet
się jawią reporterzy,
Niech
ujawni wszystkim szczerze,
Jaka
walki tajemnica,
Bo
świat cały się zachwyca.
Pchełce
takie ślą pytania,
Jak
się wroga precz przegania.
Pchełka
zatem im przysięga,
Że
powstanie o tym księga.
A
tym czasem pała chęcią
Do
zabawy. Coś ją nęci,
By
poszaleć sobie w mieście,
Bo
jest wolna już nareszcie.
Gdy
spełniła szczytne cele,
Zasług
u niej bardzo wiele
I
zyskała wielką sławę,
Czas
nadchodzi na zabawę.
Przyjaciółki
strój dobiorą.
Bo
ma w szafie strojów sporo.
Pójdzie
w miasto na spacerek.
Kłania
się jej ludzi szereg,
Bo
jest znana w całym mieście,
Więc
oddają wszyscy cześć jej.
Jest
rozrywki dziś spragniona .
Co
mam wybrać, myśli ona.
Chce
uczynić sobie prezent
I się udać na imprezę.
I się udać na imprezę.
Może
jest gdzieś piłka nożna.
Tu
kibole, więc ostrożna
Jest. Szachrajka zamiar zmieni,
Bo
kulturę sobie ceni.
Patrzy
w dali namiot jakiś.
Przy
namiocie lwy, rumaki,
Tygrys,
małpek pełne klatki.
W
mieście taki widok rzadki.
Patrzy,
widzi szyld niebieski.
Napis
głosi "Cyrk Zaleskich".
O
to właśnie jest coś dla niej.
Tam
zdążają cyrku fani.
W
cyrku dobrze się zabawi,
Więc
do kasy się ustawi.
Bilet
kupi w pierwszym rzędzie.
Stąd
najlepiej widzieć będzie.
Na
arenie w pierwszej chwili
Trampoliny
ustawili.
Linę.
Trapez, jest drabina.
Zaraz
ktoś się będzie wspinał,
Spacerował
na tej linie,
Zawieszonej
na wyżynie.
Na
początku piękne panie
Bez
wysiłku wejdą na nie.
Spacerują
wolnym krokiem,
To
do przodu albo bokiem.
Myśli
Pchełka, co za sztuka.
Nie
potrzebna mi nauka.
Ja
mam talent z urodzenia,
Mam
wrodzoną sztukę pchlenia.
Takie
sztuczki dla mnie pestka,
Tych
artystek na to nie stać.
Już
jest Pchełka na arenie.
Jest
w życiowej dzisiaj wenie.
Pchełka już na trampolinie.
Ze
swych skoków dziś zasłynie.
Skacze
prawie pod powałę.
Powodzenie
ma wspaniałe.
Potem
z sztuczek swych zasłynie,
Na
trapezie i na linie.
Imponuje
publiczności.
Choć
aktorów czyn jej złości.
Złapać tego trza intruza,
Nabić
mu na głowie guza
I
przepędzić gdzie pieprz rośnie.
Uchwalili
jednogłośnie.
Więc
powstało widowisko.
Złapać
chcą aktorzy Pchlisko.
Akrobaci
na wyżynę
Wchodzą
i chcą chwycić Pchlinę.
Nie
złapali oczywista,
Pchła
Szachrajka przecież bystra.
Tu
uskoczy tam uskoczy,
Z
artystami się podroczy.
Ma
publiczność ubaw wielki,
Za
przyczyną bystrej Pchełki.
Krążą
już po całym mieście
O
wyczynach Pchełki wieści.
Marzy
Pchełka już od dawna.
Bardzo
chciała być by sławna.
W
cyrku wszystko się wydało,
Jak
sportsmenką jest wspaniałą.
Doskonałe
ma wyniki
W
konkurencjach z gimnastyki.
Już
w sportowym ćwiczy klubie,
Ku
sportsmenek innych zgubie.
Zagoniła
je w róg kozi,
W
karierze im to grozi.
Jest
najlepsza na przyrządach.
Trener
Pchełce się przygląda.
Pomysł
rodzi się w umyśle,
Taką
na zawody wyślę.
Na
mistrzostwa nawet świata,
Które
będą w końcu lata.
Jest
w ekipie zawodniczek.
Na Szachrajki sukces liczę.
Liczą
na to i działacze.
Niech
najwyżej Pchełka skacze.
Ćwiczy
sprawnie i na łękach.
Dzisiaj
sukces w Pchełki rekach.
Polsce
chwałę niech przyniesie.
Patrzeć
to na taką chce się.
Już
zawody w pełnym toku,
Od
południa aż do zmroku.
Pełna
sala publiczności.
Zagranicznych
wiele gości.
Pchełka
w każdej konkurencji
Zbiera
punktów jak najwięcej.
Nikt
nie może jej dorównać.
Pchełka
dziś to postać główna.
Pierwsze
miejsca w jej udziale.
Same
złote ma medale.
A
działacze podejrzliwi,
Sukces
Pchełki wielu dziwi.
Po
zawodach Pchełka czmych,
Jakiegoś
się boi licha.
Strachu
u niej pełne spodnie,
Chociaż
wszyscy twierdzą zgodnie,
Że
to geniusz w gimnastyce.
Też
sukcesem się jej szczycę.
Zakosiła
wszystko złoto.
Jej
chodziło przecież o to.
Jest
pytanie, skąd wyniki
Takie
u niej z gimnastyki.
Powiem
wam to w tajemnicy.
Niech
się pchełka tym nie szczyci.
Pchełka
wielka to spryciara.
Myśli,
muszę się postarać,
Krwią
uraczyć się sportsmena,
Przejdzie
z niego na mnie wena.
Jest
na celu nos lub szyjka,
Wszak
Szachrajka to krwiopijka.
Taki
doping jest w jej modzie,
Zresztą
w całym pchlim narodzi.
Zdradza
mi to potajemnie.
Dech
zaparło mi to we mnie.
Jak
pomyśli, tak uczyni.
Stąd
tak dobry u niej wynik.
Stosowało
doping Pchlisko.
Tak
upadła Pchełka nisko.
Oby
to się nie wydało.
Serce
jej ze strachu drżało.
Trzy
tygodnie się tym biedzi.
Chyba
pójdzie do spowiedzi.
Postanawia
też solennie,
Modlić
się za grzech codziennie.
Nic
tu ująć i nic dodać .
Pchły
Szachrajki jest mi szkoda.
Nieprzyjemna
to przygoda.
Taka
pchełek jest uroda.
Miną
jakieś trzy tygodnie.
Czy
wykryją Pchełki zbrodnię?
Laboranci ogłaszają,
Że
już wynik badań mają.
Nie
znaleźli w Pchełce winy
A
to właśnie z tej przyczyny,
Że
jest pchełek główne danie,
Na
kolacje i śniadanie,
To
co płynie w ludzkich żyłach.
Stąd
się bierze pchełek siła.
Już
nadeszły dni jesienne.
Dni
są krótsze, życie senne.
Czas
na życie towarzyskie.
To
prowadzą pchełki wszystkie.
Bohaterka
daje nura
I
zagłębia się w lekturach.
Przegląd
robi towarzyszek,
Takich,
co ktoś o nich pisze,
Kto
ma talent i jest sprawny
I
ułoży wiersz zabawny.
Losy
wszystkich skrzętnie śledzi.
Potem
wszystkich ich odwiedzi.
Się
zapyta o ich zdrowie,
Swoje
losy im opowie.
Już
jest Pchełka na peronie,
W
pasażerów czeka gronie.
A
tu…
Stoi
na stacji lokomotywa
Ciężka,
ogromna i pot z nie spływa,
Tłusta
oliwa.
Wagony
za nią stare i nowe
I
pasażerskie i towarowe.
W
jednym wagonie same grubasy.
W
drugim podróżni jadą na wczasy.
W
innych towary najprzeróżniejsze
I
zagraniczne oraz tutejsze.
Pchełka
sadowi się w pierwszej klasie.
Ostatni
taki bilet był w kasie.
Na
małej stacji sobie wysiada.
Tam
mieszka dziadek i jego baba.
Odwiedzi
tego dziadka od rzepki.
Choć
dziadek siły ma i jest krzepki,
Także
w rodzinie jest wielka siła,
Rzepki nie zmogli. Grób i mogiła.
Ni
przyjaciele, co pomagali,
Razem
jej wyrwać rady nie dali.
Więc
pchełka staje jako ostatnia.
Cenna
jest taka jej pomoc bratnia.
Pchełka
pomogła, rzepka wyrwana.
Oj
dan dana, oj dana dana.
Potem
zwiedza radio ptasie,
Znajomości
w radiu ma się.
Wita
więc ją tu z zapałem,
Towarzystwo
ptasie całe.
Namawiają
dwaj drozdowie.
Swoje dzieje niech opowie.
A
skowronek pięknie prosi,
Niech
ujawni Pchełka głosik.
Głosik
Pchełki nie utonie
Chyba
w ptaszków śpiewu gronie.
Po
to radio działa w lesie
A
w tym radiu interesie,
By
zwierzęta głos swój dały
I
usłyszał je świat cały.
Tur
i żaba i słonica
Swoim głosem niech zachwyca.
Także wywiad
Pchełka dała.
O
! jak Pchełka jest wspaniała.
Nasza
Pchełka nie leniwa
W
lektur mrowie wprost opływa.
Inne
więc wertuje bajki,
Bo
to zwyczaj jest Szachrajki.
Jest
bajeczka, jest Murzynek.
Ma
Murzynek smutną minę.
Mama
wzywa do kąpieli,
A
on nie chce się wybielić.
Rzekła
Pchełka mamie z synkiem,
Ja
chcę także być murzynkiem.
Bo
czy biały czy murzynek,
Każde
dziecko maminsynek.
A
ten chłopiec to był Bambo
Zachwycał
się tańcem sambą.
Tam
zaś gdzie żył ten murzynek
Wielka
rzeka sobie płynie.
Żył
w tej rzece hipopotam.
Niepokoi
żaba go tam.
Chciałby
pojąć ją za żonę.
Obiecuje
jej koronę.
Chce
ją wieźć po całym świecie,
Chciałby
z żabą miewać dzieci.
Chce
być dla niej wzorem męża.
Ta
warunki zaś zawężą.
Co potrafi niech pokaże.
Nawlec igłę mu nakaże.
Pchełka
zaś udaje damę.
Może
żyć z hipopotamem.
Lecz
Szachrajka mu nie służy.
W
rzece kolos się zanurzy.
Rzeka
ta była głęboka.
A
w tej rzece żyła foka.
Foka
futro zmarnowała.
Pozostała
goła cała.
Prosi inne, pożycz futro.
Oddam
ubiór nawet jutro.
Żadne
zwierze jej nie dało.
Jedno
futro tylko miało.
Foki
życie niewesołe.
Całe
ciało foki gołe.
Futra
nie ma nawet cala.
Pchełka
nad nią się użala.
Rzecze,
co ci po urodzie.
Życie
spędzaj sobie w wodzie
W
wodę patrzy Pchła i duma,
Bo
w głębinach widzi suma.
Jak
to często w życiu bywa,
Dzisiaj
Pchełka nieszczęśliwa.
Gnębi
jakaś ją zagadka.
To
przypadłość u pcheł rzadka.
Wyczytała,
sum rozwiąże
Tę
zagadkę, co jej ciąży.
Puka
zatem w wody lustro,
Podpłyń
wyżej moje bóstwo.
Wielkie
dzisiaj mam problema.
Ty
zapewne takich nie masz.
Tyś
rachunków znanym znawcą,
Powiedz
zatem mi łaskawco,
Ile
dziesięć odjąć dziesięć.
Sum
okazał Pchełce niechęć.
Zajął
takie stanowisko:
Idź
do diabła moje Pchlisko.
A
na brzegu przy ogródku
Stoi
domek, przy nim łódka.
Dziad
i baba mieszka w domku.
Bardzo
starzy, bez potomków.
Bierzy
Pchełka pod okienko,
Słucha:
babka, dziadek stęka.
Jedno
w kącie, drugie w kącie.
Po
znachora więc podzwońcie.
Wreszcie
na ich dymnik zerka
A
tam dziwna jest usterka.
Siedzi
z kości tam figura.
Do
komina chce dać nura.
Skoczy
Pchełka, kłuje stwora.
Uciekł!
Ach ty!
Fora z dwora!
Cieszą
się więc staruszkowie,
Dopisuje
niech im zdrowie.
W
innym domku, trochę dalej,
Braciszkowie
dwaj mieszkali.
Jeden
brat był pełen werwy.
Hałasował
ten bez przerwy.
Domku
jego jest połowa,
Parter
cały zdemolował.
Zaś
drugiego jest pięterko.
Żyje
cicho, lecz z rozterką.
Chce
nauczkę bratu sprawić,
Więc
w rybaka się zabawi.
Jest
w pokoju pełno wody.
Kapie
z góry, czyni szkody.
Pchełka
widzi to zmaganie.
Ma odpowiedź taką na nie.
Co
za dziwne to są braty.
Takim
strzelić w plecy baty.
Każde
miało swoją rację.
Uznawali
demokrację.
Wolność Tomku w swoim domku.
Pchełka
czyta bez wytchnienia.
Prawie
pada ze zmęczenia.
Wielu
bajek się naczyta
I
w świat rusza, jak z kopyta.
Wszędzie
czule ją witają,
W
Polsce, w każdy innym kraju.
Bohaterów
wszystkich bajek,
W tej podróży zapoznaje.
Jest
z wszystkimi za pan brat.
Zna
Szachrajkę cały świat
Takie
były Pchełki dzieje.
Autor
cichą ma nadzieję,
Kto
przeczyta się uśmieje.